Mimo wszystko pani Elżbieta, właścicielka jednej z najstarszych aptek w Poznaniu nie uważa, że to jej wina. Obarcza nią bezdusznych urzędników, z dziennikarzami nie chce już rozmawiać. – Widzę, co z tego wynika. Bo po prostu robicie państwo swoją politykę przeciwko ustawie „Apteka dla aptekarza”. A ja jestem zwolenniczką tej ustawy – mówi w krótkiej rozmowie z INN:Poland.
Elżbieta Taterczyńska była jedną z gorących propagatorek nowej ustawy farmaceutycznej, ograniczającej liczbę aptek w Polsce. Teraz stała się chyba jej ofiarą. Według zapisów prawa nowych aptek nie można stawiać w odległości mniejszej, niż 500 - 1000 metrów od już istniejących, poza tym jedna może przypadać na obszar zamieszkały przez 3000 mieszkańców.
Ustawę mocno promowała organizacja farmaceutów, która chciała ograniczyć rozwój konkurencji. Farmaceuci nie przemyśleli jednej rzeczy. Wiele aptek znajduje się w pomieszczeniach wynajmowanych od innych podmiotów. Jeśli ktoś wypowie im umowę najmu, to nie przeniosą działalności w inne miejsce, nawet do budynku obok. Wiąże się to bowiem z uzyskaniem kolejnego pozwolenia. Tymczasem w większości miast a już na pewno w ich centrach nowe przepisy blokują powstawanie nowych aptek. Tak właśnie stało się z Galeniką.
Jej właścicielka jest rozżalona. Umowę najmu wypowiedziała jej Krajowa Administracja Skarbowa, która jest właścicielem budynku. A że lokal znajduje się w centrum Poznania, przeniesienie działalności nawet o numer dalej na tej samej ulicy nie wchodzi w grę. Elżbieta Taternczyńska musiała więc z początkiem lipca zamknąć swoją aptekę.
W rozmowie z Głosem Wielkopolski twierdzi, że rozwiązała umowy z pracownikami a leki rozdała organizacjom charytatywnym, bo ich odsprzedaż innej aptece bądź zwrot do hurtowni nie wchodził w grę.Elżbieta Taterczyńska prowadziła aptekę Galenica przy ul. Strzeleckiej od 35 lat.
Ale historia miejsca jest dużo dłuższa – pierwsza apteka, należąca do niemieckiego farmaceuty stanęła praktycznie w tym samym punkcie w 1904 roku. Po wojnie przejął ją Polak. W latach 60. budynek, w którym się znajdowała, ale poznaniacy byli tak przyzwyczajeni do miejsca, że w zaprojektowanym według socjalistycznych wzorców bloku znalazło się też miejsce dla apteki.
Dwie dekady po otwarciu jej kierowniczką została Elżbieta Taterczyńska. Po 1989 roku została jej właścicielką, gdy przejęła biznes za pożyczone od mieszkającej w Australii siostry. Na szyldzie zawiesiła nazwę Galenica. Apteka cieszyła się dużą popularnością, jako jedna z niewielu robiła leki na zamówienie – krople, maści.
Taterczyńska twierdzi, że padła ofiarą bezduszności urzędników, którzy wypowiedzieli jej umowę najmu. Wcześniej była jednak gorącą zwolenniczką wprowadzenia nowego prawa farmaceutycznego. I jest nią nadal. Zadzwoniliśmy do pani Elżbiety. Stanowczo odmówiła rozmowy, twierdząc, że pojawiające się na jej temat publikacje mają na celu zdyskredytowanie nowej ustawy i że z dziennikarzami nie będzie już rozmawiać.
Warto przy tym zauważyć, że ponad siedemdziesięcioletnia farmaceutka wcale nie została bez środków do życia i straciła cały biznes. Jest bowiem właścicielką jeszcze jednej apteki w Poznaniu, gdzie bez problemu się do niej dodzwoniliśmy.
– Cel jest jeden, przeciwstawić się tej ustawie, więc nie będę rozmawiać. Wychodzą artykuły, które są zakłamane, zmanipulowane – ucina stanowczo.