Trendy najlepiej widać w mikroskali. Jak donoszą dolnośląskie media, w szpitalu powiatowym w Kłodzku w ostatnich dniach odnotowano dwa przypadki odry: pierwszym był sześcioletni Rumun, który po konsultacji z lekarzem zdążył już wyjechać za granicę, a jego los pozostaje nieznany. Kilka dni później w szpitalu przyjęto dziewięciomiesięcznego chłopca w poważnym stanie.
Zagrożenie było na tyle poważne, że drugie ze wspomnianych dzieci zostało przewiezione do szpitala klinicznego we Wrocławiu. Choć tamtejsi lekarze zdołali zatrzymać rozwój choroby i stopniowo poprawić stan zdrowia chłopca, zatrzymali go jednak w szpitalu – informuje Radio Wrocław.
Jak podkreśla szef wrocławskiej kliniki, profesor Leszek Szenborn, chłopiec z Kłodzka zachorował po przypadkowym kontakcie z osobą chorą na odrę. Dziecko nie przeszło jeszcze szczepień na tę chorobę, gdyż według kalendarza szczepień, są nimi objęte dzieci w 12.-13. miesiącu życia. Jednak mnożące się przypadki zachorowań to ewidentny dowód na to, że zarówno w Polsce, jak i na całym świecie, rośnie w siłę grupa rodziców, którzy rezygnują ze szczepienia swoich dzieci.
Szenborn podaje, że w Rumunii w tym roku odnotowano w tym roku już 7,5 tysiąca przypadków odry – z tego 31 skończyło się śmiercią chorych. Niewiele lepsza sytuacja panuje np. we Włoszech: tam odnotowano już 2,5 tys. przypadków odry, z których trzy okazały się śmiertelne. O epidemii mówią też Ukraińcy, gdzie od początku roku zdiagnozowano 735 przypadków odry, a w ubiegłym roku zaszczepiono prawdopodobnie zaledwie co drugie dziecko (co akurat wynika nie tyle z zabiegów ruchów antyszczepionkowych, ile trudnej sytuacji ukraińskiej służby zdrowia i całego kraju).