Kiedy Brytyjczycy podejmowali decyzję o Brexicie, raczej nie myśleli o kosztach tego kroku. Dziś wiadomo, że w samej gotówce mogą zapłacić za to aż 60 mld euro, czyli w przeliczeniu ponad ćwierć biliona złotych. Rachunek za wyjście Polski z Unii może być jeszcze bardziej bolesny.
Ostatnie starannie kontrolowane przecieki z brytyjskich kręgów rządowych wskazują na głęboką przepaść w negocjacjach dotyczących finalizacji Brexitu. Unijni negocjatorzy domagają się kwoty 60 mld euro, Brytyjczycy skłaniają się raczej ku 40 mld. To i tak postęp, bo początkowo UE domagała się 100 mld euro a rządzący Wyspami odgrażali się, że nie dadzą ani centa.
Ale płacą za to już dziś, zamieszaniem w gospodarce, niepewnością i wzrostem cen wielu artykułów. Na dodatek unijni negocjatorzy mają asa w rękawie – mogą zdecydować o wykluczeniu Wielkiej Brytanii z porozumienia handlowego, czyli na przykład o nałożeniu ceł na produkty z Wysp.
Za co mają zapłacić Anglicy? Przede wszystkim za to, co mieli wpłacić do budżetu UE w najbliższych latach. Wielka Brytania jest bowiem jednym z największych donatorów Unii.
Bank Anglii oświadczył w ubiegłym tygodniu, że niepewność wokół brexitu wywiera negatywny wpływ na brytyjską gospodarkę.
Jeśli Polska zdecyduje się na Polexit, unijni negocjatorzy mogą wysunąć żądanie zwrotu środków, jakie nasz kraj do tej pory otrzymał w ramach polityki integracji. A to ponad 82 miliardy euro na czysto, po odjęciu tego, co wpłaciliśmy do budżetu wspólnoty. W tej chwili oznaczałoby to konieczność zwrotu ok. 350 mld złotych.