Kilka dni temu, tuż po fali upałów, jaka przetoczyła się przez Polskę i kraje ościenne, wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski z dumą obwieścił, że Polska zdała przez cały tydzień nie importowała energii elektrycznej a tymczasem nasi sąsiedzi mieli problem z zaspokojeniem popytu na prąd. Minął się z prawdą – było odwrotnie.
– Ten tydzień był ciekawy, bo nie mieliśmy wpływu do Polski energii z zewnątrz. To jest chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów, a na pewno za tego rządu – stwierdził wiceminister Tobiszowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Słowa wiceministra szybko zweryfikował portal WysokieNapiecie.pl. Okazało się, że w tym roku nie było jeszcze tygodnia, w którym Polska byłaby niezależna energetycznie od innych krajów. Ergo – zawsze importowaliśmy energię i wspomniany przez wiceministra tydzień nie był pod tym względem wyjątkiem.
– Mamy upały, i Bogu dzięki nasza energetyka wytrzymuje, podczas gdy u naszych sąsiadów - w Szwecji, na Litwie czy nawet w Niemczech, widać problemy z podażą energii – mówił dalej wiceminister. Również to okazało się nieprawdą.
Nasi sąsiedzi latem mają aż za dużo prądu. W niedzielę, 30 lipca, panele słoneczne w Niemczech dostarczyły aż połowę energii (25 GW) potrzebnej temu krajowi, kolejne 18 GW dołożyły elektrownie wiatrowe. Przez to Niemcy mieli wręcz nadwyżkę produkcji i musieli nie tylko o 1/3 ograniczyć produkcję energii w elektrowniach jądrowych, ale i wyeksportować 12 GW. Dla porówniania: tego samego dnia Polska potrzebowała 17 GW dla zaspokojenia swoich potrzeb.
Portal WysokieNapięcie zauważa, że to nie pierwszy raz, gdy przedstawiciele Ministerstwa Energii prezentują dane odklejone od rzeczywistości. Wcześniej wiele błędnych danych o zmianach klimatu zaprezentował minister Tchórzewski. Kompromitacja była spora, bo odbyło się to na kongresie gospodarczym w Katowicach. Później resort energii twierdził, że były to jedynie słowa, które miały zwrócić uwagę słuchaczy na określony problem.