
Reklama.
Szacowany koszt inwestycji to 220-250 mld zł. W zamian chiński partner zainwestowałby u nas równowartość tej kwoty. Jednym z rozważanych pomysłów jest zaangażowanie finansowe firm z krainy czerwonego smoka w budowę fabryki samochodów elektrycznych. Rząd zyskałby partnera do realizacji planu rozwoju elektromobilności w Polsce. Tym samym, łatwiejsze będzie wywiązanie się z obietnic zapełnienia naszych ulic milionem samochodów elektrycznych do 2025 r.
Perspektywa współpracy z Chińczykami brzmi obiecująco. Nie wiadomo jednak, czy do tego dojdzie. Politycy partii rządzącej mają różne pomysły, z kim warto współpracować w kwestii budowy „atomówki”. Tarcia pojawiają się na linii resortów energii i rozwoju. Wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki forsuje kupno francuskiej technologii, bo to ociepliłoby nasze relacje gospodarcze z Paryżem, które nie są najlepsze po unieważnieniu przetargu na caracale. Z drugiej strony Tchórzewski nie jest jeszcze pewien, z kim warto współpracować. Pierwotnie chciał kupić technologię koreańską i chińską, później stwierdził, że jesteśmy w stanie wybudować elektrownię atomową sami. To jednak wydaje się nierealne. W rozmowie z „DGP”, minister energii potwierdza obecnie, że w planach są przetargi na budowę elektrowni atomowej, ale nie komentuje sprawy offsetu.
Warto przypomnieć, jak argumentowana jest decyzja o wybudowaniu w Polsce elektrowni atomowej.
– Musimy pokazać Brukseli zeroemisyjną atomówkę, żebyśmy mieli kartę przetargową dla dalszych inwestycji w węgiel – twierdzi w rozmowie z „DGP” jeden z polityków PiS.
Jeszcze w sierpniu 2016 r. Ministerstwo Energii informowało, że przygotowuje program budowy siłowni jądrowych, które mogą powstać w ciągu najbliższej dekady. Prawdopodobne lokalizacje to Lubiatowo-Kopalino (gmina Choczewo) i Żarnowiec (gminy Krokowa i Gniewino).
źródło: Dziennik Gazeta Prawna