Kiedy wożą zamówienia dla marki streetwearowych ubrań, ubierają się w bluzy. Zaproszenia na galę mody dostarcza piękna kobieta w sukience. A w międzyczasie dowożą zapominalskim dzieciom kanapki od mam, zakochanym – romantyczne upominki. Poznajcie PickPack.
Warszawska firma kurierska zaczęła z wysokiego C. Jeszcze jako start-up w powijakach rozbiła bank na imprezie w Turcji, pokonując 3000 rywali. Startup Istanbul zakończyli na 7 miejscu ranku wschodzących start-upów Euroazji spośród 25 000 innych projektów. Ich projekt zauważył dziennikarz telewizji TRT, który zaprosił ich do wywiadu o oglądalności na poziomie 50 mln widzów. To dało im również możliwość zbudowania silnej relacji z największym tureckim holdingiem, który ich aktywnie wspiera.
– Nasi założyciele pojechali tam jeszcze jako studenci SGH. Jak to się stało, że zajęli tak wysokie miejsce? Turcja jest państwem, w którym e-commerce jest bardzo słabo rozwinięty, ale ma olbrzymi potencjał. Wystarczy wspomnieć o tym, że sam Stambuł to jest około 18 milionów mieszkańców. Jury zwracało więc uwagę na projekty, które mogłyby zrewolucjonizować lokalny rynek – mówi w rozmowie z INN:Poland Michał Bąk, zajmujący się marketingiem w PickPack.
Między innymi z tego powodu w Stambule premiowano projekty rozwiązujące problem „same day delivery”, czyli dostarczenia zakupionego produktu do klienta jeszcze tego samego dnia.
– Tego typu pomysły były już bardzo mocno rozwijane w Polsce i nie jechaliśmy tam jako żółtodzioby – dodaje Michał Bąk.
Ale twórcy PickPack już wtedy wiedzieli, że firmę poprowadzą w nieco innym kierunku. Według pierwotnych założeń mieli się zająć budową platformy pośredniczącej w usługach transportowych. PickPack chiciał dostarczać przesyłki międzynarodowe, niestandardowe (na przykład zwierzęta – w Polsce nikt oprócz Poczty Polskiej nie trudnił się dostarczaniem zwierząt) etc.
– To miał być taki BlaBlaCar dla przewozów towarowych. Tymczasem przyjęliśmy model „uberowski”. Pivotowanie wynikało z tego, że Filip Kot, czyli założyciel PickPacka, bardzo mocno słucha ludzi a jeden z naszych mentorów doradził takie właśnie działanie. Widzimy też, jak „same day delivery” rozwija się na świecie. W ten model wchodzą Alibaba, Amazon. My też chcemy być częścią tego trendu i w tym modelu rozwijać firmę – mówi nam Michał Bąk.
Pivot w przypadku PickPacka okazał się bardzo skuteczny. W rezultacie w ciągu ok. roku powstała bodaj najbardziej innowacyjna firma kurierska na polskim rynku. Co ją wyróżnia? Na razie działa tylko na rynku warszawskim. Kurierzy jeżdżą własnymi samochodami, są ubrani w zależności od potrzeb. Firma celuje w rynek B2B, ale nie stroni od zleceń prywatnych.
– Zlecenia od firm to oczywiście podstawa naszego biznesu, ale nie chcemy rezygnować z usług dla klientów indywidualnych. Weźmy taką sytuację – dziecko zapomni kanapek do szkoły. Mama może mu więc je szybko wysłać. Takie zlecenia już realizowaliśmy. Dostarczaliśmy też klucze, których ktoś zapomniał, z naszych usług korzystają prawnicy, przekazujący sobie dokumenty. A nawet zakochani, którzy pracują w różnych częściach miasta i wysyłają sobie upominki za naszym pośrednictwem – mówi Michał Bąk.Założyciele firmy, Bartek Regulski i Filip Kot studiowali na SGH, ale nie poznali się na uczelni. Po rozpoczęciu współpracy, zebrali środki od rodziny i znajomych i założyli firmę. Wystarczyło, dziś utrzymują się już z wypracowywanych na bieżąco pieniędzy. Powoli zaczynają myśleć o inwestorach, by przyspieszyć rozwój firmy.
– Kurierzy to w zasadzie grupa kilkudziesięciu znajomych i znajomych znajomych. Na razie nie rekrutujemy ludzi z ogłoszeń, tylko prosimy naszych kurierów by przyprowadzili znajomych. To jest trochę antykorporacyjna metoda rozwoju. Ci ludzie dobrze się znają, nie ma pokus by ktoś kogoś oszukał, rozwijamy to w przyjacielskiej atmosferze. Tak też staramy sie budować naszą markę, opartą na przyjacielsko-rodzinnej atmosferze. Kusimy w ten sposób młodych ludzi – 99 procent naszych kurierów to bardzo młode osoby, zdecydowanie przed 30-tką – mówi nam Bąk.
Kurierzy jeżdżą własnymi samochodami, więc o nie dbają a firma oszczędza na zakupie floty.
– Mamy też kilka własnych samochodów, które są używane w razie jakiejś awarii i ratują zlecenia. Rozliczamy się z kurierami w modelu „paczka plus amortyzacja samochodu i zużycie paliwa”. Mamy tak ustawiony biznes, by być fair w stosunku do osoby jeżdżącej. Firma zarabia na przesyłce dość mało, nasz narzut to kilkanaście procent, większość pieniędzy trafia do kurierów – podkreśla Michał Bąk.
Dodaje, że jest to jednocześnie odpowiedź na pytanie, czym rywalizują o najlepszych kierowców.
– To ich pojazdy, mogą wybrać między wożeniem pizzy a zaproszeniami dla VIP-ów na prestiżowe imprezy. Wiąże się to choćby z lepszym ubiorem, ale i standardem. No i auto potem nie pachnie pizzą – śmieje się.
Usługi PickPack są bardzo konkurencyjne cenowo. Wysłanie paczki na terenie Warszawy kosztuje niewiele ponad 10 złotych. Usługa "same day delivery" jest wyceniona jedynie o 10 proc. wyżej, wymaga więc dopłacenia "złotówki z hakiem".
Kurierzy mają swoje standardowe uniformy, firma zapewnia każdemu tzw. pakiet kurierski. Ale podczas akcji specjalnych jest w stanie szybko dostosować się do wymagań klientów.
– Na przykład jeśli pracujemy dla Alkopoligamii, która jest marką streetwearowych ubrań, to nie poślemy kuriera ani w garniturze, ani w standardowym uniformie. Ubieramy go luźniej, hiphopowo. Wozimy teraz tzw. preordery, czyli przedpremierowe zamówienia dla kilku marek odzieżowych i możemy się dostosować do charakteru każdej z nich. Niedawno woziliśmy zaproszenia na galę mody dla firmy La Mania. Do tego zadania zaangażowaliśmy panią kurier (co się rzadko w tym zawodzie zdarza), na dodatek ubraną elegancko – wymienia Michał Bąk.
W planach warszawskiej firmy i biznesowego duetu Kot&Regulski jest stopniowe rozszerzanie działalności na inne miasta.
– W 2018 roku chcemy działać w 3 - 4 miastach w Polsce, zaś w roku 2019 wyjść do któregoś z miast zagranicznych. Ale jest też szansa, że uda nam się to wcześniej. Niedługo wyjeżdżamy na warsztaty do dużej europejskiej stolicy i być może uda się zrobić tam pilotaż naszej usługi. Mamy też dobre kontakty w Turcji, być może będziemy chcieli je wykorzystać – twierdzi Bąk.
PickPack z pomocą jednej z firm deweloperskich buduje w tej chwili zaawansowany system informatyczny do zarządzania firmą, z dużą liczbą niespotykanych wcześniej opcji dla klientów. Szczegółów nie zdradzają.