W ciągu dekady Polska kompletnie się zmieni – i nie będzie to zmiana, która napawałaby optymizmem. Według Głównego Urzędu Statystycznego, do 2030 roku w dwóch trzecich gmin w Polsce co najmniej 20 proc. mieszkańców będzie miała więcej niż 64 lata. Jak dorzucają eksperci, w tym samym czasie liczba seniorów w wieku powyżej 80 lat – dziś szacowana na 1,5 miliona – ulegnie podwojeniu. Te firmy, które nastawią się na potrzeby seniorów, mają szansę stać się potentatami: i dotyczy to zarówno tradycyjnych przedsiębiorstw, jak i firm z sektora nowych technologii.
Dziś zaledwie 107 gmin na prawie 2,5 tysiąca w całej Polsce jest zamieszkana przez dużą (przekraczającą 20 proc.) populację osób 65 plus. GUS wskazuje, że taka sytuacja ma miejsce przede wszystkim na wschodzie Polski. Głownie na Podlasiu i Lubelszczyźnie. W kolejnych latach jedynie Pomorze i Małopolska mają szansę oprzeć się trendowi starzenia społeczeństwa. Dziś młodzież do 18. roku życia przeważa nad seniorami w 1185 gminach, a zatem niemal w co drugiej w kraju. Do 2030 r. takich „młodych” gmin będzie ledwie... 160.
– Nie da się oszukać matematyki: w tej chwili 23 proc. osób w Polsce to seniorzy, a dynamika wzrostu jest bardzo duża – mówi INN:Poland Marzena Rudnicka, prezes Krajowego Instytutu Gospodarki Senioralnej. – W związku z tym reorientacja biznesu na ich potrzeby jest nieunikniona. Profil klienta zaczyna mieć coraz starszą twarz – dodaje.
8 miliardów na początek
Biznes już się kręci. Dom seniora „Erania” w Malechowie, między Kołobrzegiem a Ustroniem Morskim, ruszył z końcem 2015 roku. Zaprojektowany został na dwieście osób, dziś zamieszkuje go pięćdziesiąt, ale tylko nieliczni mieszkańcy to Polacy. Przeważają seniorzy zza Odry. – Wiemy od naszych pensjonariuszy oraz ich rodzin, że pobyt w ośrodkach o podobnym standardzie po niemieckiej stronie Odry kosztuje od 3,5-4 tysiąca euro, podczas gdy u nas między 1000-1600 euro miesięcznie – opowiadał dziennikarce Deutsche Welle Jakub Granat, szef firmy Proaltum, do której należy "Erania". – W cenie jest całodobowa opieka, wyżywienie, sprzątanie, wizyty lekarskie, podstawowa rehabilitacja oraz terapia zajęciowa – dorzucał.
Domy opieki to zaledwie najbardziej widoczny przyczółek nowych segmentów rynku, które zaczynają się dynamicznie rozwijać. W raporcie opublikowanym w 2015 roku, firma konsultingowa oceniała wartość polskiego rynku usług dla seniorów na 5,4 mld złotych – do 2020 roku wartość ta miała wzrosnąć do 8 miliardów złotych. Można luźno zakładać, że w ciągu kolejnej dekady te szacunki mogą być nawet dwukrotnie wyższe.
Jeżeli ktoś spodziewa się, że większa liczba seniorów zatrzyma w kraju polskie pielęgniarki i lekarzy, może się jednak srodze zawieść. – Pielęgniarki i lekarze nie zaczną wracać do Polski, bo mamy więcej osób starszych. Nasze społeczeństwo w przewidywalnej perspektywie nie stanie się równie majętne, jak zachodnie, więc nie będziemy w stanie konkurować potencjalnymi płacami – pozbawia nas złudzeń Marzena Rudnicka. – Ale to nie znaczy, że nie będą rozwijać się usługi z zakresu opieki długoterminowej, np. domy seniora czy opieka świadczona w domu pacjenta. W tej chwili mamy 1,5 miliona osób po 80. roku życia, w ciągu dekady ta liczba się podwoi: będziemy mieli 3 mln. takich osób – podkreśla.
Według niej, dziś w najszybszym tempie przybywa placówek senioralnych. – Tu sektor prywatny wręcz musi się włączyć, bo działania podejmowane przez instytucje publiczne są śladowe – zastrzega prezes KIGS. – Z drugiej strony nie da się tu działać bez partnerów publicznych – kwituje. Cóż, jeszcze w 2015 r. struktura wydatków prezentowała się następująco: 3,2 mld zł na potrzeby seniorów wydawały instytucje publiczne, głównie samorządowe. Prywatne wydatki sięgały poziomu 2,2 mld zł. Samorządom w przewidywalnej perspektywie funduszy nie przybędzie. Ale segment prywatnych wydatków może rosnąć w błyskawicznym tempie, być może przewyższającym nawet statystykę starzenia się społeczeństwa.
Android ze śmieciami
Trend widać już na rynku nowych technologii, choć zmiany rodzą się tu wyjątkowo powoli. Cóż, trudno o seniora-geeka. Podczas jednego z ubiegłorocznych hackatonów polscy informatycy skoncentrowali się na osobach starszych. Po imprezie zostało kilkanaście aplikacji adresowanych do tej grupy: przypominały o aplikowaniu leków, łączyły seniorów w społeczności, jedna była sterowaną głosem przeglądarką internetową. Rozwiązania rodzą się oddolnie (pewien obywatel Kielc wymyślił system opieki telemedycznej dla seniorów opartej m.in. na smartfonach i opaskach), jak i korporacyjnie (np. telefon Emporia Life brytyjskiej firmy Communic8, dzięki wielkiej klawiaturze wyjątkowo poręczny dla osób starszych i niedowidzących).
W Japonii – gdzie proces starzenia się społeczeństwa zaczął się wcześniej i zabrnął dziś znacznie dalej niż gdziekolwiek indziej na świecie – do wsparcia seniorów zaprzęgnięto już robotykę. Choćby 140-centymetrowego androida o wdzięcznej nazwie Romeo. Robot – i jemu podobne – wyskoczy po zakupy, wyrzuci śmieci, pomoże wstać i poruszać się po mieszkaniu.
– Rzeczywiście, technologie to obszar, nad którym dużo się obecnie dyskutuje – potwierdza prezes Rudnicka. Ale paradoksalnie, skutki rewolucji 4.0 są przeciwne do oczekiwanych. – Nastąpił tak dynamiczny rozwój nowych technologii, że zaczęło to prowadzić do wykluczenia cyfrowego, a przez to – społecznego i konsumenckiego – osób starszych. Tymczasem efekty powinny być odwrotne – mówi szefowa KIGS.
Jej zdaniem, najbardziej perspektywiczne obszary to teleopieka i telemedycyna. – Opiekunek i lekarzy będzie coraz mniej, bo taka jest struktura demograficzna, więc trzeba szukać nowych rozwiązań. Te najbardziej dyskutowane to rozwiązania z inteligentnego domu rodem: zdalne sterowanie niektórymi funkcjami, wyłączania gazu i światła, systemy bezpieczeństwa. A zwłaszcza konwersacyjny internet – osoby, które dziś nie korzystają z internetu, nie korzystają, bo musiałyby pisać, korzystając z funkcji aplikacji – wylicza Marzena Rudnicka. Sytuacja zmieniłaby się, jeżeli mogły by wydawać komendy głosowe, np. w połączeniach telefonicznych i video, wzywaniu pomocy itp. Stąd pomysł na sterowaną głosem przeglądarkę wymyśloną na jednym z polskich hackatonów może się okazać nieoczekiwanym skarbem.
– W przypadku robotyki musielibyśmy mówić o bardzo futurystycznych horyzontach – ucina szefowa KIGS. – Nie ma jasnych prognoz, jak w Polsce przyjęłaby się robotyka dla seniorów, nie mamy szans porównywać się do Japonii. Założenia są oczywiście słuszne, ale wdrażanie takich rozwiązań wśród seniorów jest bardzo trudne. Oni mają niski poziom zaufania do nowych technologii w ogóle, robotyka mogłaby wywoływać stres, konieczne byłyby jakieś pilotaże. Być może w perspektywie 20-30 lat poziom tej technologicznej alienacji nieco się zmniejszy – kwituje.
Z drugiej strony również na tej płaszczyźnie sytuacja zmienia się błyskawicznie. Nie dość, że z każdym kolejnym rokiem jesteśmy – jako społeczeństwo, bez względu na grupy wiekowe – coraz bardziej otrzaskani z nowymi technologiami, to jeszcze mają one potężne wsparcie biznesu, rządów, organizacji międzynarodowych. Przykładowo, we Włoszech i Szwecji był już realizowany program Robot-Era, w ramach którego roboty wspierały seniorów w codziennych zajęciach. Z kolei Bruksela finansuje program GrowMeUp, mający promować zwiększenie – dzięki robotom – „wydajności opieki zdrowotnej przy jednoczesnym podniesieniu jakości życia”. Cóż, pociąg ruszył, kto zdąży do niego wskoczyć, ten ma szansę zajechać naprawdę daleko.