Najnowsze badania ekonomistów pokazują jak na dłoni, co dzieje się, gdy przedsiębiorstwom uda się wypracować taką markę, że klienci kupują od nich wszystko, co zostanie opatrzone stosownym logo. Badacze wykazali, że marże spółek giełdowych w ostatnich kilkudziesięciu latach wystrzeliły w górę, umacniając pozycję „kultowych” marek.
Jan De Loecker z Princteon University i Jana Eeckhouta z University College London w USA postanowili przyjrzeć się w jaki sposób zmienia się różnica między kosztem wytworzenia produktu, a jego ostateczną ceną. Okazało się, że pomimo zaciętej wolnorynkowej konkurencji, marże znacznie poszły w górę. Naukowcy ustalili, że momentem przełomowym był 1980 rok. Od tego czasu średnia marża wzrosła z 18 do 70 proc.
Ekonomiści określają zjawisko z tym związane jako „siłę marki”. Sztandarowym przykładem może być tutaj Apple. Naukowcy z Texas A&M University już kilka lat temu uznali tę firmę za rodzaj religii. Przykład? Gdy okazało się, że złe chwycenie iPhone'a 4 utrudnia przeprowadzenie rozmowy, klienci marki zaczęli trzymać go w inny sposób. Nie wpłynęło to w żaden sposób na wyniki sprzedaży – zauważyli badacze z USA. To sprawia, że gigant z Cupertino może pokazywać felerne produkty i żądać za nie dowolnych pieniędzy, a dla wielu użytkowników nie będzie to miało większego znaczenia.
O ile jednak decyzja o tym, czy kupić iPhone'a czy inny telefon, pozostaje w gestii konsumenta, o tyle w skali globalnej takie zachowania zaczynają mieć poważne konsekwencje. Nieracjonalne zachowanie konsumentów wzmacnia pozycje silnych marek, pozwala im dyktować wyższe ceny, ograniczając jednocześnie konkurencję na rynku. Co powoduje niekorzystne skutki również dla pracowników.
– Najbardziej opłacalną rzeczą dla spółki z dużą siłą rynkową jest ograniczenie produkcji przy jednoczesnym windowaniu cen (...) Zmniejszona produkcja oznacza, że firma potrzebuje mniejszej liczby pracowników, dzięki czemu więcej dochodu trafia do właścicieli –zauważa portal Quartz.