Na szczytach władzy walka toczy się w najlepsze. Ministerstwo Pracy upubliczniło dzisiaj projekt ustawy wprowadzającej preferencje dla przedsiębiorców w składkach ZUS. Tymczasem od roku zajmuje się tym tematem...Ministerstwo Rozwoju. – To klasyczny przykład tzw. Polski resortowej. Tej samej Polski resortowej, z którą mieliśmy definitywnie skończyć wraz z momentem przyjęcia Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – komentuje Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
Na początek przypomnijmy, o co toczy się spór. Ministerstwo Rozwoju chce ulżyć jednosobowym przedsiębiorstwom i wprowadzić niższy ZUS . Ulga objęłaby firmy z miesięcznym obrotem mniejszym niż dwuipółkrotność minimalnej pensji (na dziś ok. 5 tys. zł). Dziś standardowa składka to 812 zł miesięcznie, po zmianach mogłaby spaść nawet do 32 zł.
Taka propozycja była jednak bardzo nie w smak resortowi pracy. Dzisiaj ministerstwo przedstawiło więc własny projekt ustawy, który zdaniem Pracodawców, kastruje cały plan Morawieckiego. Główną zmianą w porównaniu do obecnych przepisów będzie bowiem to, że w trzecim roku działalności gospodarczej przedsiębiorcy dostaną niższe składki (choć i tak 2-krotnie wyższe niż w pierwszy dwóch latach). – To utrwala dotychczasowy, dysfunkcjonalny system – zauważa Kozłowski. Jego zdaniem wejście projektu w życie, to najprostsza recepta na spowolnienie gospodarcze w IV kwartale 2017 roku.
Kozłowski twierdzi, że cała kuriozalna sytuacja to po prostu efekt przepychanek między dwoma ministerstwami. – Ministerstwo Rozwoju próbując wprowadzać nowe rozwiązania eliminujące bariery dla prowadzenia działalności gospodarczej często wkracza w obszar kompetencji innych resortów. To z kolei nierzadko traktują to jako naruszenie autonomii, co wywołuje ich „reakcje obronną” – konkluduje.