Polska firma stawia na innowacje. Stad pomysł stworzenia pierwszego w naszym kraju autobusu elektryczno-wodorowego. Niestety, Ursus nie był zbyt przewidujący. Polscy pasażerowie jeszcze długo nie nacieszą się tym cackiem.
Ursus stworzył autobus elektryczno-wodorowy. Maszyna spala ok. siedem kg wodoru na 100 km. Tyle że w Polsce, jak na razie, brak stacji tankowania takiego paliwa. Działają one już w innych rozwiniętych krajach. W planach jest co prawda ich uruchomienie w naszym kraju, ale dopiero w przyszłym roku.
– Jako producent nie będziemy budować sieci stacji wodorowych, ale może wesprzemy firmę która podejmie się tego zadania – przekonuje Maciej Srebro, przewodniczący Rady Nadzorczej Ursus Bus.
Jedno tankowanie pozwala na przejechanie City Smile Fuel Cell Electric Bus ok. 450 km. Tankowanie trwa z kolei kilka minut. Pamiętajmy, że elektryczne pojazdy mają mniejszy zasięg, a ładowanie jest stosunkowo długie.
– Pojazdy zasilane paliwem wodorowym to przyszłość w transporcie drogowym. Liczymy na spore zainteresowanie naszym autobusem na rynkach zachodnioeuropejskich, na których tego typu środki transportu są ze względów ekologicznych coraz popularniejsze i bardziej konkurencyjne finansowo w porównaniu z tradycyjnymi pojazdami – przekonuje Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.
Jak na razie rynek oferuje trzy modele samochodów wodorowych, jak np. Toyota Mirai. Pracą nad pojazdami wodorowymi zajmują się też takie koncerny, jak Honda, Lexus, BMW, Ford, Mercedes, Audi czy Hyundai.
Autobus elektryczny z ogniwem wodorowym okazuje się tańszy w eksploatacji, a przy okazji lżejszy. Sam rynek jest na razie jeszcze młody, przez co autobusy są drogie. Gonimy za rynkami niemieckim i holenderskim, gdzie wszystko jest bardziej rozwinięte.