Klienci mają prawo do reklamacji i zwrotu pieniędzy za wadliwy produkt. Praktyka pokazuje jednak, że nie zawsze jest to możliwe. Dotyczy to chociażby sklepu Nike Factory w Modlniczce – miejscowości położonej w województwie małopolskim, gdzie podczas dokonywania reklamacji kupujący są systematycznie nabierani.
Czytelniczka bloga loveestate.blox.pl wysłała do jego autora, Pawła Bystrowskiego, e-maila z opisem sytuacji, która przydarzyła się jej podczas reklamacji obuwia w sklepie Nike Factrony Strore w Modlniczce.
– Pół roku temu zakupiliśmy dla starszego syna buty marki Nike w sklepie Factory koło Krakowa. Na urlopie (byliśmy w sierpniu) syn stwierdził, że nie może chodzić w butach, ponieważ coś rani go w piętę – konkretnie ścięgno Achillesa – opisuje sytuację kobieta.
– Zauważyliśmy, że jakiś sztywny i ostry kawał plastiku przebił wyściółkę w obu butach i faktycznie chodzenie w nich było niemożliwe. Po prostu raniły nogi. Zaraz po powrocie z wakacji, a dokładnie trzy dni po urlopie udaliśmy się do sklepu, gdzie wypełniliśmy przy pani ekspedientce dokument reklamacji. Usłyszeliśmy z mężem, że mamy poczekać i pani udała się na zaplecze. Sądziliśmy, że dostaniemy ksero pisma. Jakie było nasze zdziwienie, gdy ta pani pojawiła się z gotową odpowiedzią, na dodatek odmowną – dodaje.
Klienci usłyszeli, że powodem odmowy przyjęcia reklamacji było to, że obuwie było zakładane bez użycia łyżki. Ponadto padł zarzut, że nie od razu złożono reklamację. Kobieta odpowiedziała, że zauważyła wadę dwa tygodnie temu. Wówczas rodzina przebywała na urlopie, dlatego nie mogła zgłosić reklamacji wcześniej.
Zastrzeżenia budzi to, jak dokładnie stwierdzono, że buty były zakładane bez użycia łyżki. Kiedy podano to pod wątpliwość, do akcji wkroczył około 20-letni mężczyzna, który powiedział, że jest kierownikiem sklepu. Okazało się, że obuwia nie oceniał żaden ekspert, który byłby w stanie zweryfikować, czy rzeczywiście założono je bez łyżki. W efekcie napisano odwołanie od decyzji.
Nic to nie dało, gdyż ponownie otrzymano pismo odmowne. Dwaj inni klienci, którzy znajdowali się w rzeczonym sklepie, również chcieli zareklamować zakupiony towar. Niestety także otrzymali odmowę. W odpowiedzi otrzymali uzasadnienie brzmiące „używanie niezgodne z przeznaczeniem”.
Autor bloga postanowił sam przyjrzeć się całej sprawie. Próbował skontaktować się wielokrotnie ze sklepem Nike, ale nigdy mu się to nie udało. Porozmawiał za to ze znajomymi i rodziną. Okazało się, że są to typowe metody załatwiania reklamacji w sklepie Nike Factory na terenie Modliniczki.
Zastanawia więc, czy takie praktyki są powszechne w firmowych salonach Nike, czy może to tylko specyfika tego jednego sklepu spod Krakowa. Trudno jest ocenić, czy znana sportowa firma prowadzi politykę braku reklamacji, czy może zawinili pracownicy tego konkretnego sklepu, którym po prostu nie chciało się załatwiać formalności związanych z reklamacją. Nie da się jednak ukryć, że takie zachowanie pracowników sklepu psuje markę całej firmie i pozostawia niesmak. Kobieta, która opisała historię odmowy reklamacji stwierdziła, że na pewno nie będzie już robić zakupów w tym sklepie. Jak napisała, jej rodzina poczuła się oszukana. Co więcej, zaznaczyła, że z takim traktowaniem nie spotkała się od lat 90-tych.
Zapytaliśmy polskiego przedstawiciela Nike, czy wie o opisywanej przez jedną z klientek sytuacji. Poprosiliśmy też o ustosunkowanie się do całej sprawy. Niestety, do czasu publikacji tekstu odpowiedzi nie otrzymaliśmy.