Najwięksi gracze sieci handlowych, tacy jak Biedronka i Lidl, mają powody do obaw. Wyrasta im bowiem coraz potężniejszy konkurent – prawdziwy czarny koń, który już zaczyna trząść rynkiem.
Dino otworzył 49 placówek w pierwszy półroczu 2017 r., podczas gdy w tym samym czasie Biedronka otworzyła 19 sklepów, zaś niemiecki Lidl tylko ok. 15 – wylicza portal dlahandlu.pl. Na ten moment Dino ma 677 sklepów, Biedronka 2741, a Lidl pozostaje w ogonie z liczbą 630.
Wyniki finansowe pokazują ponadto, że Dino rośnie szybciej niż Biedronka. Strategia polskiego gracza polega na rozwijaniu sieci sklepów na mniejszych obszarach. Charakterystyczne dla Dino jest więc pojawianie się na prowincjach.
Dino to jedna z najszybciej rosnących sieci handlu detalicznego artykułami spożywczymi w Polsce. Po pierwszy półroczu bieżącego roku sieć może pochwalić się przychodami ze sprzedaży, które oznaczają wzrost o blisko 32 proc. rok do roku – 2 018,4 mln zł wobec 1 533,5 mln zł. Na koniec czerwca 2017 r. sieć marki liczyła już 677 sklepów, a więc o 120 sklepów więcej niż przed rokiem.
Biedronka w pierwszym kwartale tego roku zwiększyła sprzedaż o 9,7 proc. do 2,5 mld euro, a sprzedaż porównywalna LfL (Like-for-Like, czyli bez uwzględnienia nowych placówek) zwiększyła się o 8,4 proc. Dlatego sieć Dino może pochwalić się wzrostem dwa razy szybszym niż dyskont należący do Jeronimo Martins.