
W ciągu ostatniej dekady największy odpływ spółek z warszawskiego parkietu, miał miejsce w ubiegłym roku. Wówczas zniknęło ich aż 19. W tym roku wcale nie musi być lepiej. Do tej pory aż 16 spółek zniknęło z warszawskiego parkietu, a ich łączna kapitalizacja wynosi ponad 7 mld zł. W miejsce spółek, które już nie są obecne na GPW, mogą pojawić się nowi gracze.
REKLAMA
Analiza wykonana na zlecenie "Rzeczpospolitej" o kondycji giełdowych spółek, nie pozostawia wątpliwości. Na warszawskim parkiecie szykuje się sporo zmian. Debiutów na warszawskiej giełdzie jest mniej niż spółek wycofanych z obrotu. Taki trend jest dodatkowo wzmacniany z powodu obostrzenia regulacyjnego, które zniechęca potencjalnych debiutantów. Właśnie z warszawskiej giełdy po 21 latach znika rodzina Mzyków kontrolująca Paged – polskie przedsiębiorstwo przemysłu drzewnego z siedzibą w Warszawie.
Jest prawie pewne, że w tym roku padnie rekord liczby wycofań. W 2016 r. było ich 19, a od początku tego roku – jak podaje „Rzeczpospolita” – z rynku publicznego zniknęły akcje 16 spółek, których łączna kapitalizacja przekracza 7 mld zł. Jest to z kolei okazja do działania na rynku M&A (fuzje i przejęcia). Wynika to z niskich stóp procentowych, za sprawą których kupujący mogą stosunkowo tanio pozyskać finansowanie.
19 września z warszawskiej giełdy zniknął InPost, Integera, czeski Pegasa i estońskiego Olympic Entertainment Group. Dwa ostatnie podmioty nie cieszyły się tym niemniej zbyt dużym zainteresowaniem.
W tym wszystkim jest jednak jedna dobra rzecz, mianowicie wycofane spółki ustępują miejsca innym graczom, takim jak chociażbyPlay, który na warszawskim parkiecie zadebiutował pod koniec lipca, czy Dino, który stał się giełdowym graczem w kwietniu. To właśnie te spółki skupiają na sobie dużą uwagę inwestorów.
źródło: Rzeczpospolita
