Firma Lemigo co roku wypuszcza na rynek 2 miliony par kaloszy i obuwia ochronnego
Firma Lemigo co roku wypuszcza na rynek 2 miliony par kaloszy i obuwia ochronnego mat. prasowe
Reklama.
Gigantyczna, bo w świat wysyła rocznie aż 2 miliony par obuwia. Nabywcy znajdują się w 38 różnych krajach. Również asortyment firmy jest bardzo bogaty, obejmuje on 200 modeli par obuwia.
Firma Lemigo produkuje dla kilku grup odbiorców. Myśliwi dostają do wyboru przynajmniej kilkanaście modeli kaloszy, śniegowców i woderów, również ocieplanych, w barwach masujących, z opcjonalnymi nakładkami antypoślizgowymi. Ciekawym produktem jest też siedzisko, czyli lekka podkładka pod pupę, pozwalająca godzinami siedzieć na zimnym i twardym podłożu. Podobny asortyment dostają wędkarze – mają jeszcze do wyboru spodniobuty, umożliwiające stanie w wodzie po pas i łowienie ryb w rwących rzekach.
logo
mat. prasowe
Obuwie ochronne Lemigo to buty do zakładów i fabryk oraz szeroka gama kaloszy dla rolników. Najszerszy jest dział z kaloszami użytkowymi – do codziennego użytku. Wybór kolorów i fasonów jest naprawdę imponujący. Lemigo produkuje również obuwie podobne do popularnych crocsów – gumowe chodaki.
Potrzeba matką wynalazków
Firma ma za sobą kawał historii – założył ją w 1990 roku Mirosław Garbacz ze swoim bratem Grzegorzem oraz kuzynem Leszkiem Drzymalskim. Nazwa wzięła się od pierwszych liter ich imion. Dziś częściej kojarzy się ze sloganem reklamowym firmy – Let me go. Pierwsze maszyny szwalnicze i wtryskarki sprowadzili z NRD, z upadającej fabryki w Schwedt. Kupili je na kredyt i z oszczędności.
Legenda głosi, że pomysł na produkt wzięli z życia. Podobno Ewa Garbacz, żona Mirosława, nigdzie nie mogła kupić kapci dla dzieci do przedszkola. Wspólnicy ruszyli więc z produkcją obuwia tekstylnego dla dzieci. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Pod fabryką ustawiały się kolejki samochodów gotowych do załadunku a jeden przedstawiciel handlowy zdzierał kolejne opony, jeżdżąc po całym kraju i zbierając zlecenia.
logo
mat. prasowe
Po kilku latach wspólnicy Mirosława Garbacza poszli własną drogą, dziś firmą zarządza jego zięć, Sebastian Rezner. Dzieli się odpowiedzialnością i obowiązkami z dziećmi założyciela, dla których fabryka wyprodukowała pierwsze partie obuwia.
Po kilku latach działalności wspólnicy Lemigo kupili dwie kolejne wtryskarki. Krokiem milowym było sprowadzenie do Polski pierwszej na świecie maszyny wytwarzającą obuwie w nowej ówcześnie technologii EVA2003. To tworzywo cechuje duża odporność na niskie temperatury oraz bardzo mała waga.
logo
mat. prasowe
Dekadę później Lemigo rozszerzyło produkcję o technologię PU czyli wytwarzanie kaloszy z poliuretanu. I było jedną z pierwszych firm na świecie, która zrobiła taki krok. Buty z poliuretanu są o 40% lżejsze od tradycyjnego kalosza PCV. Ta technologia umożliwiła firmie wytwarzanie obuwia z certyfikatem bezpieczeństwa dla poszczególnych branż.
To zaś otworzyło Lemigo drogę do fabryk i zakładów produkcyjnych, w których pracownicy muszą poruszać się w obuwiu ochronnym, odpornym na przykład na działanie kwasów, olejów czy łatwych do oczyszczenia z zabrudzeń organicznych, które mogą zawierać wirusy czy bakterie.
Na sukces Lemigo złożyło się też kilka zbiegów okoliczności. Wiosną 1997 roku firma kupiła wtryskarkę do produkcji kaloszy, 20-letnią maszynę z Włoch. Kilka miesięcy później Polskę nawiedziła powódź stulecia, więc kalosze z Grudziądza okazały się bardzo gorącym towarem. Praktycznie prosto z fabryki wędrowały na nogi powodzian i ratowników.
Ale Mirosław Garbacz umiał też robić biznes w swojej branży, gdy inni nie dawali sobie rady. W 2001 roku kupił za grosze wtryskarkę od upadających zakładów Otmęt. Razem z halą produkcyjną na południu Polski. Hala nie była mu potrzebna, więc ją sprzedał i tym samym zrównoważył zakup maszyny.
Kupuje u nich nawet Biedronka
Kilka lat później firma podpisała duży kontrakt z Biedronką i sprzedała jej partię klapek z lekkiego tworzywa – wspomnianego wcześniej EVA, czyli octanu etylowinylu. Do dziś jest to jeden z ich hitów sprzedażowych. Niewielki rodzinny zakład rozrósł się do poważnych rozmiarów. W 2006 roku Lemigo wyeksportowało 700 par kaloszy. Dziś do zagranicznych odbiorców trafia połowa produkcji, czyli ok. miliona par rocznie. Zakład zatrudnia ok. 250 osób (trzy czwarte w dziale produkcji), ma własny dział badań i rozwoju.
logo
mat. prasowe
– Cieszę się, że firma stworzona w moim rodzinnym mieście trwa i rozwija się, dając pracę ludziom. Także z tego, że jej prowadzenie przejmują dzieci - przyznaje - następuje stopniowo zmiana pokoleniowa. Cieszę się, że chcą kontynuować moją pracę. Udało mi się stworzyć firmę rodzinną i to chyba jest sukces – twierdzi Mirosław Garbacz.
Biznesmen inwestuje też w nieruchomości – na ukończeniu jest jego hotel w Grudziądzu, który będzie działał pod marką ibis Styles. Do dyspozycji gości będzie 80 pokojów.