Niezbyt wesoło rysuje się przyszłość milionów ludzi obecnych na rynku pracy. Korporacje już teraz zaczynają masowo zwalniać swoich pracowników i zastępować ich maszynami. Zdaniem Michała Gołgowskiego, dyrektora zarządzającego Spring Professional obecni i przyszli „technologiczni” bezrobotni muszą się liczyć z tym, że przebranżowenie będzie dla nich oznaczało konieczność zaliczenia dodatkowych praktyk.
– Przebranżowienie często ukazywane jest jako wymarzony proces, gdy rzuca się nudną pracę na rzecz nowej przygody. To nie jest do końca prawda – opowiada Michał Gołgowski w rozmowie z Pulsem HR. Według niego w wielu wypadkach zmiana branży będzie wiązać się z koniecznością startu od zera.
– W zaistniałej sytuacji pracodawcy nie będą się zastanawiać, czy przyjęcie praktykanta po 30-tce albo 40-tce to dobry pomysł, bo po prostu potrzebują rąk do pracy – uważa ekspert.
Gołgowski zauważą jednocześnie, że dla pracodawców liczą się umiejętności, a nie wiek pracownika. Może to prowadzić do sytuacji, w których osoby, które na rynku pracy są od 20 lat będą zarabiać w firmie mniej od swoich dużo młodszych kolegów.
Recepta? Zdaniem eksperta należy zapomnieć o wypoczynku po godzinach, a wolny czas poświęcać na dokształcanie się w innych branżach, tak by ewentualne redukcje nie wiązały się z rozpoczynaniem kariery od nowa. – Czasem jednak lepiej być przez kilka lat przepracowanym, niż do końca życia bezrobotnym – podkreśla.
W ubiegłym roku na Światowym Forum Ekonomicznym naukowcy zaprezentowali raport, z którego wynika, że automatyzacja pracy może w przyszłości wyeliminować w najbogatszych państwach nawet 7 milionów miejsc pracy – chodzi tu głównie o pracowników fizycznych. W ich miejsce ma powstać około 2 mln stanowisk związanych m.in. z technologią i mediami.
Wśród najbardziej zagrożonych automatyzacją zawodów możemy znaleźć kasjerów, kierowców i telemarketerów. Niedawno pisaliśmy również o tym, że ze względu na systemy bankowości internetowej i obsługi online masowych cięć dokonują również banki.