Wrocławski start-up Meeting Application stworzył prostą aplikację do ogarniania się w konferencyjnym chaosie
Wrocławski start-up Meeting Application stworzył prostą aplikację do ogarniania się w konferencyjnym chaosie mat. pras.
Reklama.
– To nie jest tak, że skupiliśmy się na klientach politycznych. Po prostu Ci klienci potrzebują odpowiedniego produktu, który my oferujemy – śmieje się Adrian Czyczerski, właściciel Meeting Application.
Fakty są jednak takie, że polska apka ma wśród działaczy partyjnych wyjątkowe branie. Z usług Meeting Application korzystało już amerykański odpowiednik ministerstwa zdrowia, rząd Singapuru i jedna z prawicowych włoskich partii. Niedawno start-up zaprojektował natomiast specjalną wersję dla brytyjskiej Partii Pracy (Labour Party), a dokładniej dla wspierającego ją ruchu Momentum. Członkowie Momentum są jednocześnie aktywistami albo członkami Labourzystów.
– Mają w małych miasteczkach takie nieduże spotkania po 10-20 osób. Dzięki aplikacji członkowie mogą poznać się wcześniej, umówić na 15-minutową kawę w przerwie. A w trakcie wykładów, na których zarysowana jest strategia partii, mogą na bieżąco komentować jej założenia. Prowadzący wyniki wyświetla na ekranie i na bieżąco omawia opinie całej grupy – opowiada Czyczerski. Wśród funkcji, które oferuje aplikacja możemy znaleźć też m.in. plany centrów konferencyjnych, agendę spotkań i szybkie powiadomienia w przypadku jej zmian w trakcie trwania wydarzenia
Faktem pozyskania zlecenia od jednego z największych ugrupowań w Wielkiej Brytanii szczególnie się jednak nie ekscytuje. – Szczerze mówiąc, dowiedziałem się o tym, że ten konkretny klient to jedno z największych ugrupowań politycznych w Wielkiej Brytanii w momencie gdy zostałem poproszony o skomentowanie tej współpracy przez redaktora z The Guardian - komentuje.
logo
http://meetingapplication.pl/
Trudne początki
Czyczerski przejął Meeting Application w najgorszym możliwym momencie. W 2015 roku start-up istniał już od blisko dwóch lat, ale nic nie wróżyło, by w przyszłości zaczął odnosić większe sukcesy. Founderzy mieli już zamiar zwijać manatki, zaproponowali jednak odsprzedanie go Czyczerskiemu, który chwilę wcześniej pojawił się w firmie jako szeregowy pracownik.
– Z wykształcenia jestem geodetą, o start-upach nie miałem większego pojęcia. Postanowiłem jednak podjąć wyzwanie – wspomina.
Mężczyzna chwycił więc za słuchawkę i zaczął obdzwaniać wszystkie potencjalnie zainteresowane aplikacją firmy. Każdej zadawał te samo pytanie. – Co jest z nami nie tak? Zebrane w ten sposób informacje szybko zaowocowały, MA złapał zlecenia od Harvard Business Review i ABSL. – To dało nam kilka miesięcy oddechu i czas na pracę u podstaw – opowiada Czyczerski. I natychmiast wylicza zmiany.
– Stworzyliśmy od nowa stronę internetową. Wzbogaciliśmy ją o tutoriale pokazujące produkt. Przestaliśmy też opisywać funkcję naszego produktu, a skupiliśmy się na prezentowaniu rozwiązań, które dostarczamy. Dzięki temu zaczęliśmy konwertować użytkowników strony na klientów – wyjaśnia właściciel MA. Firma zaczęła również mocno skupiać się na pozyskiwaniu referencji.
God Bless Google
Swoich klientów Meeting Application zdobywa na dwa sposoby. Czyczerski nie inwestował w akcje marketingowe, aplikacja zdobywa więc rozgłos poprzez polecenia i...wyszukiwarkę. – Po dziś dzień nasze prace skupiają się mocno wokół inbound marketingu, dużo klientów trafia do nas po wpisaniu do „Google'a” frazy „meeting app”. Dzięki swojej nazwie i dobremu pozycjonowaniu jesteśmy automatycznie „jedynką” w każdym kraju – zauważa. .
Swoje robi też system poleceń. Dla przykładu Partia Pracy dowiedziała się o polskiej firmie dzięki portalowi G2 Crowd, który zbiera recenzje użytkowników. W zeszłym roku aplikacja MA została tam wybrana najlepszą aplikacją eventową.
logo
pixabay.com
Sylwester w Nairobi
Aplikacji obsługujących konferencje jest na rynku od groma, wrocławianie wyróżniają się jednak na ich tle dzięki kilku rozwiązaniom.
– Przede wszystkim u nas klient ma możliwość przetestowania aplikacji przed zakupem. Choć wydaje się to dziwne, jeszcze do niedawna taka praktyka nie byłą na rynku standardem – mówi Czyczerski.
Dodaje też, że wszystkim chętnym oferuje ten sam, z gór ustalony cennik, który można znaleźć na stronie internetowej. Ceny? Od 500 do 1500 dolarów za imprezę. W przypadku aplikacji „szytych na miarę” stawki są oczywiście negocjowane oddzielnie.
– Inne firmy często uzależniają ceny od wielkości przedsiębiorstwa swojego klienta albo liczby uczestników konferencji – dodaje właściciel MA.
Tymczasem dla wrocławian liczebność nie ma znaczenia. I to tak pod względem cen, jak i rozmachu imprezy, przy której zdecydują się uczestniczyć. – Nasza aplikacja była wykorzystywana na spotkaniach 15 osobowego zarządu w jednym z największych banków w Indiach (taki mieli wymóg), ale i podczas sylwestra w stolicy Kenii, Nairobi, na 30-tys ludzi. W trakcie tego drugiego organizatorzy wymyślili sobie konkursy z nagrodami. Aplikacja pomagała w nawigacji, pokazywała gdzie i w którym miejscu odbywa się dany konkurs – relacjonuje przedsiębiorca.
To dopiero początek
Choć Meeting Application chwali się obecnością na 29 rynkach świata, rzeczywistość nie wygląda aż tak dobrze. Od 2015 roku firma miała 150 klientów, którzy zamówili u niej aplikacje na 400 konferencji. I choć sprzedaż, m.in. dzięki ostatnim sukcesom, szybko rośnie ("Na początku miałem 1-2 wydarzenia miesięcznie, dzisiaj nawet po 5-6 dziennie"), Czyczerski zaczyna myśleć o tym, jak wypłynąć na szersze wody. W 2016 roku jego start-up dostał na promocję pieniądze od PARP. Chce je wykorzystać na rozreklamowanie się poprzez targi i inne imprezy branżowe.
Swoją obecność za granicą ma również zamiar wzmocnić, nawiązując współpracę z agencjami eventowymi, które mogłyby potem polecać polską apkę swoim klientom. Szybkim i tanim sposobem może się również okazać współpraca z międzynarodowymi sieciami hoteli. Tutaj Czyczerski jest już blisko pierwszego sukcesu. – Rozmawiamy z jedną z największych sieci hoteli na świecie. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł pochwalić się pierwszym wspólnie wykonanym projektem. Oczywiście należy tutaj podkreślić, że taka współpraca jest dla nas bardzo istotna i to nie tylko ze względu na to, że pozwoli nam osiągnąć jeszcze szybszy wzrost, ale  przede wszystkim udowodni, że młode firmy z Polski mogą współpracować z globalnymi korporacjami - puentuje.