fot. Julia Stencel.; 123rf.com
Reklama.
Branża IT to dla rekruterów ciężki kawałek chleba. Szczególnie programistom często zdarza się narzekać na to, że przez headhunterów są wręcz nękani, a w ciągu dnia dostają nawet po 5-6 telefonów z zapytaniem o zmianę pracy. Części z nich puszczają nerwy, zaczyna się wzajemne obrażanie i wyzywanie. Biorąc pod uwagę gigantyczne deficyty na rynku pracy wśród programistów niedobory kadrowe szybko nie znikną, ale dzięki badaniom polskich naukowców istnieje duża szansa na to, że ta mała wojna między rekruterami a informatykami w końcu dobiegnie końca.
Wszystko za sprawą naukowców z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, pracujących pod kierownictwem prof. Krzysztofa Stencla. Polski zespół dostał zlecenie od polskiej agencji zatrudnienia, działającej na globalnym rynku, na stworzenie algorytmu, który będzie w stanie przewidzieć, czy pracownik rozważa zmianę miejsca pracy.
– Idea pomysłu polega na tym, że zanim odezwiemy się do kandydata, możemy zorientować się, czy w ogóle jest zainteresowany zmianą pracy. Jeśli będziemy w stanie odsiać niezainteresowanych rozmowami. to możemy znacznie zwiększyć skuteczność rekrutacji, a zasoby firmy nie będą zużywane na bezproduktywne telefony – opowiada prof. Stencel.
logo
123rf/Cathy Yeulet
Serwisy pod obserwacją
W jaki sposób to działa? Wyobraźmy sobie, że tuż po przyjściu do biura pan Nowak odpala LinkedIn. Zmienia tam zdjęcie profilowe, grzebie w swoim życiorysie, aktywnie komentuje i poleca posty znajomych. W tak zwanym międzyczasie chętnie odpowiada na pytania zadawane przez programistów z całego świata na platformie Stack Overflow (swoistym forum dla informatyków) i jest aktywny na GitHubie, na którym publikuje swoje projekty.
– Jeśli ktoś często publikuje swoje projekty i aktywnie odpowiada na pytania, to może to oznaczać, że nie jest szczególnie mocno zaangażowany w działalność swojej firmy. Podobnie jest w przypadku LinkedIn. Jeśli ktoś robi porządki na swoim profilu być może przymierza się do szukania nowej pracy – tłumaczy prof. Stencel. To wszystko, to oczywiście mocno uproszczona interpretacja. Naukowiec tłumaczy, że dokładnego mechanizmu działania z wiadomych względów, nie może przytoczyć.
Algorytm, nad którym pracuje zespół z UW, ma za zadanie łączyć wspomniane aktywności, podejmowane przez pracowników z branży IT i łączyć je z analizą ich środowiska. Takie dane jak poziom bezrobocia w regionie (im wyższy, tym mniejsza skłonność do przeskakiwania między firmami), czy współczynnik Giniego (określający poziom nierówności społecznych w danym kraju) również mają wpływa na to, czy system uzna pracownika za chętnego do zmiany pracodawcy, czy zdecyduje, że lepiej pozostawić go w spokoju. Swoją rolę odgrywa również wysokość podatków. Jeżeli są niskie, kandydat dwa razy zastanowi się, zanim przeniesie się do miejsca, w którym państwo ściąga ze swoich obywateli połowę ich pensji.
Sam system może działać dwojako. Z jednej strony będzie przydatny do oceny pracowników, którzy zostali wcześniej upatrzeni przez rekrutera. Pomoże wtedy w ocenie, czy telefon do wymarzonego kandydata nie skończy się awanturą. – Z drugiej strony zachęcamy do tego, by wybierać kandydatów, którzy według systemu są najlepsi. Potem mogą być dodatkowo zweryfikowani przez rekrutera np. poprzez rozmowę twarzą w twarz – dodaje prof. Stencel.
logo
fot. Julia Stencel
Nie tylko IT
Właścicielem praw intelektualnych będzie zleceniodawca i to w jego gestii leży, czy zdecyduje się rozszerzyć działanie systemu poza branżę IT. Prof. Stencel mówi jednak, że nie istnieją przeciwwskazania, by tak się nie stało. Algorytm mógłby się przecież cieszyć wzięciem również w innych branżach, w których liczba miejsc pracy zdecydowanie przewyższa liczbę kandydatów.
– Wszystko jest kwestią zdobycia lub dostarczenia nam odpowiednio dużego zbioru treningowego, dzięki któremu nasz algorytm będzie w stanie nauczyć się przewidywać – opowiada prof. Stencel.
O tym jak to ostatnie jest ważne pokazuje wcześniejsze zlecenie, jakie otrzymał MIMUW. Podobne, samouczące się narzędzie chciało mieć w swoich rękach firma zajmująca się kojarzeniem kierowców i pasażerów.
– Chcieli wiedzieć z wyprzedzeniem, że będzie pan np. jechał do Krakowa i automatycznie zaproponuje pasażerów. Projekt skończył się jednak na etapie studium wykonalności. Okazało się, że bardzo trudno jest zebrać do tego odpowiednie dane ze względu na ich dużą wrażliwość – podkreśla prof. Stencel.
Póki co, narzędzie informatyczne naukowców z MIMUW jest na ukończeniu. Jego poszczególne moduły są już zintegrowane z systemem rekrutacyjnym agencji, która zleciła badania. Całość ma ruszyć pełną parą od grudnia 2017 roku. A wtedy pod lupą znajdzie się każdy nasz wirtualny krok.