Dr Tomasz Zbożeń przy pracy.
Dr Tomasz Zbożeń przy pracy. Fot. Facebook
Reklama.
– Przyszedł pierwszy, drugi czy trzeci pacjent, chcąc płacić bitcoinem. To mnie zachęciło – mówi INN:Poland Tomasz Zbożeń, właściciel kliniki dentystycznej Profident w Kielcach. – Jeden z nich do dziś jest moim pacjentem i wciąż nie może sobie wybaczyć tamtego wydatku – uśmiecha się. Zbożeń przyznaje jednak, że sam jest fanem rozmaitych gospodarczych nowinek: od kryptowalut po waluty lokalne, których i w świętokrzyskim nie brakowało.
Rzeczywiście, w 2013 roku bitcoin przeżywał okres burzy i naporu. W kwietniu, po pęknięciu pierwszej bańki kryptowalutowej, kurs bitcoina spadł do 266 dolarów za jednostkę. Dla jednych to był kubeł zimnej wody, dla innych – wręcz przeciwnie: zachęta, żeby przyjrzeć się nowemu środkowi płatniczemu. W ten sposób w bitcoina „weszli” bracia Winklevoss – niegdysiejsi zleceniodawcy portalu społecznościowego, który miał dla nich zrobić niejaki Mark Zuckerberg. Do listopada kurs bitcoina skoczył do tysiąca dolarów za jednostkę. Dla spekulantów na całym świecie kryptowaluta stała się nagle równie cennym dobrem, jak złoto. Może cenniejszym.
logo
Restauracja Narada Sushi Group. Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta
W tym samym czasie na nowince chcieli jednak zarabiać przedsiębiorcy – zwłaszcza ci, którzy sami trochę się znali na rzeczy. – Skoro pojawiała się taka możliwość, to czemu z niej nie skorzystać – mówi nam po latach Tomasz Zbożeń, który w tamtym czasie oferował też 10-procentową zniżkę dla pacjentów, którzy płaciliby kryptowalutą. – Na tym to w końcu polega: gdyby ktoś w pewnym momencie nie kupił pizzy za 10 tysięcy bitcoinów, to BTC nigdy nie zafunkcjonowałaby jako środek płatniczy – kwituje.
Wysyp chętnych
– To nie były duże kwoty – wspomina dziś doktor Zbożeń usługi wykonywane za bitcoiny. – Jedno leczenie kanałowe, kilka wypełnień, jedna praca protetyczna. W złotych byłoby to warte kilka, może pięć tysięcy złotych. Wtedy BTC był warty około 800-1000 złotych, więc pewnie zarobiłem na tym jakieś pięć bitcoinów. Trafiła się też transakcja litecoinami, które wówczas praktycznie nie były nic warte – dorzuca. Według ostatniego, rekordowego kursu bitcoin jest warty około 6900 dolarów, a zatem 25 tysięcy złotych. Litecoin jest wyceniany na 52 dolary.
Wiosną 2013 roku do BTC zaczęły się przymierzać kolejne firmy. Agencja Interaktywna FaceADDICTED – specjalizująca się w social media – w maju, wkrótce po pęknięciu bańki i spadku kursu, wystąpiła z pierwszą adresowaną do klientów ofertą. W Trójmieście jeden z lokalnych dostawców internetu, firma SuperHost.pl zaproponowała rozliczenia w kryptowalutach.
logo
Pierogarnia MASMAK w Szczecinie, jeden z pierwszych lokali gastronomicznych, które akceptowały BTC. Fot. Sebastian Romero / Agencja Gazeta
Z miesiąca na miesiąc chętnych przybywało. Na rynek ruszyły lokale gastronomiczne: jedną z pierwszych restauracji w Polsce, liczących sobie za jedzenie w bitcoinach była szczecińska pierogarnia MASMAK. W położonym nieopodal Kołobrzegu Dźwirzynie turystów posiadających w portfelu kryptowaluty postanowił ugościć dom 4 Strony Świata. W Jaworznie jedna z lokalnych firm zaczęła akceptować BTC jako rozliczenie za naprawę klimatyzacji. Gdyby ktoś chciał leczyć się za bitcoiny w Warszawie – chętny do przyjęcia go był szpital Medicover na warszawskim Wilanowie. Ten ostatni nie ukrywał też, że raczej liczy na pacjentów zza granicy niż rodaków.
Waluta do magazynowania
Co z tego pozostało po trzech czy czterech latach? Niewiele, choć 5 bitcoinów w portfelu doktora Zbożenia przełożyłoby się dziś na 125 tysięcy złotych. Paradoksalnie, gwałtowny wzrost kursów wymiany kryptowalut sprawił, że bitcoin stracił swoją atrakcyjność jako środek płatniczy. – Ostatni klient, płacący bitcoinami, przyszedł do gabinetu bodaj w 2014 roku – mówi nam kielecki specjalista. Podobne są doświadczenia innych firm, np. poznańskiej Dots My Love – przedsiębiorstwie zajmującym się wyposażeniem i aranżacją wnętrz – możliwość płacenia bitcoinem wprowadzono we wrześniu 2014 roku. – Trwało to krótko, przeszliśmy potem wiele zmian – słyszymy w firmie.
Co się stało? Najkrótsza odpowiedź brzmi: bitcoin wsiadł na rollercoaster i jego kurs zaczął dynamicznie rosnąć, a czasem równie dynamicznie spadać. – Kryptowaluta fajna rzecz, ale nie byłbym zdziwiony, gdyby jutro kosztowała 3 tysiące dolarów. Ani gdyby kosztowała 10 tysięcy dolarów. Ostateczny kurs może się ustabilizować za wiele, wiele lat – mówi Tomasz Zbożeń.
logo
Automat do kupowania BTC w Narada Sushi Group. Fot. Facebook
Ryzyko kursowe odstraszyło część firm od bitcoina. Inna sprawa, że płatność BTC nigdy do prostych nie należała, a w ostatnich latach stała się jeszcze bardziej skomplikowana: potrafi upłynąć kilka godzin, zanim zostanie zrealizowana poważniejsza transakcja. – W porównaniu do młodszych walut to przepaść, np. monero jest szybsze i bezpieczniejsze. Bitcoin nie jest przygotowany na taką ilość transakcji. To będzie raczej waluta do magazynowania środków – argumentuje właściciel Profidentu. – Stąd pacjenci byli kilka lat temu, teraz ludzie boją się płacić bitcoinem. A jeżeli jutro będzie warty jednak dwa razy więcej? – dodaje.
Paradoksalnie jednak, w sieci aż roi się od ogłoszeń kolejnych firm i e-sklepów, które deklarują przyjmowanie płatności bitcoinami. Sztuka polega jednak na tym, żeby zaoferować coś więcej niż możliwość pozostawienia swoich bitcoinów w kasie. – Nasi klienci najpierw przychodzą do nas, żeby dowiedzieć się, jak to działa. Gdy wracają, mają już założony portfel do dokonywania płatności, a i my ustawiliśmy automat pozwalający kupować bitcoiny. Zwraca to uwagę i jest to przyjemny akcent który nas wyróżnia – słyszymy w restauracji Narada Sushi Group w Katowicach. I to może być idealny sposób, by na bitcoinie skorzystać: pozwolić, by klienci raczej zabierali ze sobą bitcoiny niż pozostawiali je w firmowej kasie.