Myślicie, że to nieprawda? Niestety – w pierwszym tygodniu listopada jaja w Polsce zdrożały o jedną dziesiątą. Jeszcze gorzej jest na Zachodzie. Na unijnym rynku ceny jajek przebiły właśnie ceny mięsa drobiowego.
Kurze fermy nastawione na produkcję jaj mają powody do zadowolenia. Konsumenci powinni zacząć się martwić. Ceny rosną jak oszalałe, zaś eksperci twierdzą, że sytuacja będzie się jeszcze pogłębiać.
Przyczyną wzrostu cen jaj w Europie Zachodniej jest pokłosiem afery z lipca i sierpnia. Wtedy wiele ferm w Europie Zachodniej (w Belgii i Holandii) zostało wykluczonych z produkcji, bo w ich jajach wykryto fipronil, środek owadobójczy. Z kolei Włosi musieli wybić milion kur, bo zaatakował je wirus ptasiej grypy. Deficyt w produkcji jaj na Zachodzie jest szacowany na kilkadziesiąt milionów sztuk.
Obecnie ceny jaj w Europie przebiły ceny mięsa drobiowego. To nie żart, według oficjalnych unijnych notowań hurtowych – 100 kilogramów tuszek kurcząt rzeźnych kosztuje 182,43 euro, a 100 kilogramów jaj 185,91 euro. Jaja są więc o 2 proc. droższe od mięsa, mimo, że niedawno były od niego tańsze o 30 procent.
– Sądzimy, że ta niespotykana sytuacja może się pogłębiać – mowi dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz Mariusz Szymyślik. Jego zdaniem, różnica w cenie na korzyść jaj będzie rosła, gdyż mięso drobiowe do końca roku powinno systematycznie tanieć, a jaja będą utrzymywały swoją cenę.
W Polsce wzrost cen tylko w pierwszym tygodniu listopada wyniósł 10 proc. A może być więcej, bo nasi producenci węszą interes na Zachodzie i tam mogą kierować większą część swojej – a w zasadzie kurzej – produkcji. Tymczasem jaja konsumpcyjne to tylko część problemu, sporo jaj jest też zużywanych w przemyśle, do wyrobu ciast, majonezów czy sosów. Ich ceny również muszą pójsć w górę.