Firma MGM z Marek współpracowała na co dzień z takimi potentatami jak Canon, Microsoft, Samsung czy Kingston. To już jednak odległa przeszłość, bo teraz stoi na skraju upadłości. Jej prezes Grzegorz Słoniewski w emocjonalnym oświadczeniu oskarżył o to fiskusa, który nie oddał mu 23,5 mln złotych i nie wypłacił 9 mln zaległego VAT-u. Teraz na ławie oskarżonych może więc usiąść...inspektor skarbowy.
W 2016 roku fiskus oskarżył MGM o udział w karuzeli VAT-owskiej. Inspektor skarbowy zadecydował wtedy o zabezpieczeniu 23,5 mln złotych. Do tego doszło jeszcze 9 mln wstrzymanego zwrotu VAT. W efekcie, jak podkreślił Słoniewski, spółka straciła 150 mln zł linii kredytowych i kredyt w banku na 15 mln zł. — Nie możemy kupić towaru, czyli prowadzić działalności — pisał prezes MGM.
Efekt? W kwietniu 2017 roku Słoniewski złożył wniosek o upadłość. - Prokurator Okręgowy nie przeprowadził stosownego postępowania, umorzył sprawę w wyniku nacisków i nieprawdziwych informacji. Odmówiono spółce realizacji wszystkich wniosków dowodowych składanych podczas kontroli. Nie wzięto pod uwagę tysięcy dokumentów składanych przez spółkę w ramach wyjaśnień do protokołu. Po prostu się do nich nie odniesiono w żaden sposób – skarży się Słoniewski.
Prezes MGM opowiada, że w ciągu kilkunastu miesięcy jego firma została skontrolowana przez 40 urzędników. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości, jakich miał się dopuścić inspektor skarbowy zostało pierwotnie umorzone. Teraz jednak sąd w Wołominie uchylił tamtą decyzję, co oznacza, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie po raz kolejny przyjrzy się działaniom inspektora, który kontrolował MGM.
Polska firma znajduje się tymczasem w trakcie 12-miesięcznego postępowania sanacyjnego, które zostało wszczęte na jej wniosek. Oznacza to, że spółka wciąż może jeszcze uniknąć upadłości.