Biuro Legislacyjne Senatu bierze się za poprawki dziurawej i niespójnej ustawy zakazującej handlu w niedziele. Obecnie najgorętszą kwestią jest definicja piekarni – chodzi o to, że przepisy w obecnym kształcie wcale nie zabraniają handlu w siódmy dzień tygodnia m.in. Biedronce czy Lidlowi.
Ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele była przedmiotem obrad senackich komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności oraz Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej. Senatorowie zauważyli, że ustawa jest pełna dziur i nieścisłości.
W przepisach nie określono, czym są kwiaciarnie, piekarnie czy cukiernie, które mają być zwolnione z zakazu handlu w dzień święty. W myśl obecnego kształtu ustawy sklepy wielkopowierzchniowe dysponujące piecem piekarniczym mogłyby bez najmniejszego problemu prowadzić sprzedaż przez 7 dni w tygodniu.
Biuro legislacyjne Senatu zgłosiło wątpliwości, czy ustawodawcy mają na myśli same punkty sprzedaży, czy też zakłady produkcyjne, ale także czy wyłączenie spod zakazu obejmuje sklepy wielkopowierzchniowe, które prowadzą sprzedaż np. pieczywa. Prawnicy zaproponowali, by uściślić, iż są to placówki, gdzie przeważa sprzedaż tych produktów (kwiatów w kwiaciarniach, pieczywa i wyrobów piekarskich w piekarniach lub wyrobów cukierniczych w cukierniach).
Autor pierwotnego projektu (który przewidywał 2 lata więzienia za złamanie zakazu) Alfred Bujara tłumaczył na posiedzeniu senackich komisji, że piekarnie w dyskontach to nie piekarnie lecz "punkty odpiekania pieczywa głęboko mrożonego". "Nie wytwarzają pieczywa z mąki" – tłumaczył.
Ale nie są to jedyne wątpliwości, jakie zgłosiło Biuro Legislacyjne Senatu. Według jego przedstawicieli "ustawa posługuje się zwrotami niedookreślonymi, które mogą powodować wątpliwości interpretacyjne". Przykładem mogą być dworce, według obecnych zapisów, zwolnione z zakazu w "zakresie związanym z bezpośrednią obsługą sprzedaży". W Sejmie nie zapisano, co może wchodzić w zakres owej bezpośredniej obsługi pasażera.
Na dodatek swoje poprawki po raz kolejny zgłosiła „Solidarność”, która napisała większość przepisów. Według związkowców zakaz handlu nie powinien dotyczyć jedynie niedzielnej doby, lecz być przedłużony do godz. 6 rano w poniedziałek. Przeciwko temu ostro protestują jednak dostawcy i hurtownicy. Oni również nie mogliby handlować w tym czasie a przecież dostawy do sklepów realizują na długo przed otwarciem. Przedłużenie zakazu do poniedziałkowego poranka sparaliżowałoby ich pracę.