Prof. Jadwiga Staniszkis.
Prof. Jadwiga Staniszkis. Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta
Reklama.
Mateusz Morawiecki za premier Beatę Szydło. Zaskakuje panią taka koncepcja?
Los tych rządów naprawdę trudno przewidzieć. Cenię pana Morawieckiego jako technokratę, ale przez te wszystkie miesiące, kiedy był członkiem i wicepremierem rządu milczał.
W sensie?
Tolerował łamanie rządów prawa, tak naprawdę: zasady trójpodziału władz. W ten sposób stał się współodpowiedzialny za to wszystko, co się działo. To pokazuje, że połączenie niezaprzeczalnych kompetencji, oportunizmu i ambicji jest po prostu niebezpieczne. I rozumiem, że gdyby się sprzeciwił, nie mógłby zrealizować swoich ambicji i zostałby odsunięty. Tyle że oportunizm w tak krytycznym momencie, w jakim jest dziś Polska, jest niebezpieczny.
Gospodarcze osiągnięcia Morawieckiego też pani tak surowo ocenia?
Nie jestem ekonomistką. Trudno mi ocenić, w jakim stopniu sukcesy są krótkoterminowym efektem posunięć socjalnych. Wiadomo, że w biednym społeczeństwie wzrost konsumpcji wywoła zwiększenie produkcji części dóbr. Natomiast nie widzę w planach Morawieckiego jakiejś długofalowej wizji instytucjonalnej. W Polsce są niesamowite rezerwy, jeżeli chodzi o potencjał rolnictwa, produkcji i eksportu żywności. Brakuje mi też inwestycji. A przede wszystkim brakuje mi pryncypiów.
To znaczy?
Mamy do czynienia z prostym procesem. Projekt Kaczyńskiego zakłada, że te dwa lata wykorzystano, żeby podporządkować państwo i sądy, upartyjnić, co się da. Widzimy, jakim dramatem jest paraliż Trybunału Konstytucyjnego, gdy wszyscy – od prezydenta począwszy – zaczynają łamać konstytucję. A teraz czas na nowe otwarcie: uznajemy, że wszystko jest w porządku, mamy wspólnotę, pozory racjonalnej nowej władzy. To jest nieprawdopodobne, że to wszystko mogło się stać w Europie Środkowej.
logo
Mateusz Morawiecki może zostać teraz jako symbol nowego, technokratycznego państwa, budowanego po podporządkowaniu instytucji. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Mateusz Morawiecki odgrywał w tym raczej marginalną rolę.
A teraz może zostać użyty jako symbol nowego, technokratycznego państwa, w którym nie mówi się już o państwie, a wyłącznie o gospodarce. W tym niszczy się wolność i godność – a wyborcy na to pójdą, bo nie ma już dziś inteligencji, została zniszczona wskutek rozmaitych procesów historycznych. Liczą się nie wartości, lecz standardy. I dominuje ten koszmarny oportunizm, jak się patrzy na tych młodych pisiaków, to poziom oportunizmu jest generalnie porażający. A w tle pozorny wzrost oparty na konsumpcji, co jest krótkowzrocznością.
Opozycja jakoś nie ma chyba pomysłu na to, jak do siebie przekonać Polaków.
Oglądałam to sejmowe przemówienie Schetyny, ono było bardzo dobre: zwracało uwagę na odpowiedzialność, której ta władza nie czuje. Tymczasem za to, co zrobiono z państwem, to by się należały Trybunały Stanu. I myślę, że w dłuższej perspektywie PiS nie będzie już wygrywał, bo ludzie jednak poczują, że zniszczenie rządów prawa zagrozi też bezpieczeństwu jednostek.
Morawiecki wydaje się być człowiekiem z innej bajki. Co on robi w PiS?
Znam jego ojca-anarchistę, Kornela. Syn jest odwróceniem ojca, odbiciem o 180 stopni: dobrze zorganizowany, świetnie wykształcony. Wzięli go do PiS-u, bo oni tam nie mają ludzi takiego rodzaju. Jego ojciec w polityce dryfował, z nikim nie był związany, więc i Mateusz nie był zakorzeniony w polityce. Spędził wiele czasu za granicą. Więc wzięli go i użyli, a on pokazał, na jak wiele się zgadza.
Zgadza? Ja mam wrażenie, że w jakiejś mierze wydaje się być architektem części tej polityki. Bez Morawieckiego chyba nie byłoby szansy na 500+.
Mam nadzieję, że Polacy się z tego zapatrzenia w programy socjalne obudzą, choć w biednym społeczeństwie nie jest to łatwe. Ja też byłam samotną matką, wychowywałam córkę, wyrzucano mniej z pracy za wystąpienia, wiele razy posmakowałam bezrobocia. I wiem, jak ciężko zachować biednym ludziom tę wewnętrzną wolność.
logo
W PiS Morawiecki nie odgrywa centralnej roli, ale nie ma też rywali pod względem znajomości gospodarki. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Patrzę dziś na prezesa Kaczyńskiego, na jego twarz, jak pokazują go w telewizji, jak on się rozgląda po Sejmie, patrzy na opozycję. Widzę jego bezradność, ale też głębokie zranienie, także przez dzisiejszą opozycję – że nie byli z nim, kiedy on cierpiał. To jest coś, co wpływa na dzisiejszą politykę – plus oportunizm i ambicje ludzi kompetentnych, kalkulujących osobiste awanse. To coś, co takiego Morawieckiego w jakimś sensie dyskwalifikuje, choć szkoda. On nie miał łatwego dzieciństwa z ojcem, nazwijmy to – luzakiem, anarchistą, hippisem polityki.
Może go nie doceniamy. W PiS chyba nie ma kogoś, kto miałby równie duże pojęcie na temat gospodarki, co wzmacnia jego pozycję.
Na pewno nie ma takich w pierwszym szeregu, może drugim wśród tych wiceministrów. Ale problemem polskiej polityki jest brak polityki gospodarczej na miarę Polski przedwojennej, z wizją. Zamiast tego jest rozdawanie pieniędzy. I bardzo trudno byłoby przestawić rząd na politykę niepopularną, wymagającą wyrzeczeń. Nikt w PiS nie jest na tyle silny, żeby taki zwrot zrobić.
Zaraz, a co będzie robić Morawiecki jako szef rządu? Bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby toczył swary z opozycją, odpierał protesty kobiet czy ekologów.
Jak mówiłam, jego obecność byłaby sygnałem, że wszystko jest już uporządkowane: Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, prawo i instytucje. I teraz zaczynamy od nowa, budujemy na tym fundamencie. Ale tylko słabi ludzie sądzą, że likwidując obszary niezależności, tworzy się silny fundament. Dla mnie te frustracje i kompleksy pisiaków są porażające.
Brakuje mi takiego swoistego pozytywizmu, dominuje nacjonalizm definiowany poprzez potępianie kogoś, kogo się uważa za przeciwnika. Morawiecki pewnie zdaje sobie z tego sprawę, ale nie ma ochoty się stawiać, woli przetrwać gdzieś z boku. Myślę, że dobry kontakt to on ma może z minister Streżyńską, bo ona też jest dobrym fachowcem. To jednak ludzie bez własnego zaplecza politycznego i w ich przypadku bunt jest bardzo trudny. Na dodatek, im się chyba wydaje, że skoro są technokratami, to mają czyste ręce. Tymczasem ktokolwiek funkcjonuje w tym układzie politycznym, nie ma czystych rąk. Taka demoralizacja obejmuje także przyzwoitych ludzi, Morawieckiego też. Patrzę na to, jak na wielowymiarowy spektakl destrukcji.