– Nie sądzę, aby to, że Morawiecki płynnie włada angielskim, jest w stanie reagować na argumenty i potrafi nie obrażać rozmówców, miało dla Brukseli i inwestorów zagranicznych znaczenie – mówi Stanisław Gomułka, wybitny ekonomista.
Gomułka nie pozostawił suchej nitki na polityce gospodarczej nowego premiera. Ekspert Business Centre Club w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wyliczył największe grzechy Mateusza Morawieckiego. Według Gomułki należy do nich np. niekonsekwencja. Jego zdaniem Morawiecki co innego mówi, a co innego robi.
Dobrym przykładem jest choćby obniżanie wieku emerytalnego. Morawiecki nie był fanem tego pomysłu, ale posłusznie zgodził się na jego wprowadzenie, choć nie jest to zdrowe dla gospodarki.
Równie znamiennym przykładem może być słynna konstytucja dla biznesu, z którą przedsiębiorcy wiązali duże nadzieje. Obecnie widać, że z zapowiedzi Morawieckiego zostało niewiele – dokument został okrojony.
– Deklarował, że zwiększenie poziomu inwestycji jest dla niego kwestią zasadniczą, ale cały program PiS, który on w dużej mierze popierał, koncentrował się na pobudzaniu konsumpcji. Z dwóch obietnic wyborczych – podwyższenia kwoty wolnej od podatku i przewalutowania kredytów frankowych - PiS się już wycofał. […]Potrzebnego dużego wzrostu inwestycji krajowych nie będzie jednak bez znacznego zwiększenia krajowych oszczędności, a on nie przedstawił wiarygodnego programu, jak je zwiększyć – twierdzi Gomułka.
Dodaje, że jego zdaniem Morawiecki będzie miał tyle wolności, ile da mu Jarosław Kaczyński. I że będzie jej niewiele.
– Prawdopodobnie będzie mógł wymienić kilku mniej kluczowych ministrów, takich jak minister infrastruktury, minister ochrony środowiska czy minister rolnictwa, może też minister spraw zagranicznych oraz kierownictwa niektórych dużych spółek skarbu państwa, o które walczył z Szydło. Tylko że to nie będzie miało większego wpływu ani na funkcjonowanie gospodarki ani na nasze relacje z UE – twierdzi ekspert BCC.
Gomułka zauważył też, że sztandarowy pomysł Morawieckiego, czyli uszczelnienie podatków już jest niewydolny. Według zapowiedzi miał przynieść 50 – 60 mln zł rocznie, tymczasem wpływy podatkowe wzrosły o około 20 mld zł. Na dodatek w budżecie na 2018 rok nie ma już żadnych prognoz lepszej ściągalności – budżet ma rosnąć tylko w takim tempie, jak PKB.