„US-owned broadcaster” – ta fraza pojawia się we wszystkich niemal nagłówkach poświęconych nałożeniu na TVN kary przez KRRiT. Wymowa tych nagłówków jest zaskakująca: akcentują one nie tylko powiązanie TVN z opozycją, ile obecność amerykańskiego właściciela stacji i uderzenie w jego interesy. To akurat kiepski sygnał dla zagranicznych inwestorów.
Departament Stanu USA przez całą dobę zwlekał z oświadczeniem w sprawie kary dla TVN. W końcu jednak przerwał milczenie. „Ta decyzja wydaje się podminowywać wolność mediów w Polsce, naszym bliskim sojuszniku. Wolne i niezależne media mają zasadnicze znaczenie w silnej demokracji” – napisano w wydanym wczoraj wieczorem oświadczeniu.
Biały Dom nie mógł dłużej zwlekać z ustosunkowaniem się do sytuacji nad Wisłą, gdyż w grę wchodzą interesy i inwestycje jednego z największych koncernów medialnych w Ameryce. Jak przypomina amerykańska stacja publiczna PRI, „TVN jest kontrolowana przez koncern Scripps Networks Interactive, który posiada w Ameryce tak potężne kanały telewizyjne, jak Food Network czy HGTV”. Fraza „posiadana przez Amerykanów stacja” pojawiła się m.in. w nagłówkach depesz Reutersa i Associated Press, we wspomnianym PRI czy na łamach poczytnego brytyjskiego dziennika „The Guardian”.
Innymi słowy, na równi z meritum sprawy – czyli relacjami TVN z protestów pod Sejmem – w światowych mediach wybito fakt, że chodzi o Amerykanów. 1,5 mln kary to nie pierwszy przypadek w ostatnich miesiącach, kiedy Amerykanie rozczarowują się Polską. Firma Invenergy pozwała niedawno Tauron na kwotę 1,2 mld złotych za utracone korzyści, w zeszłym roku swoje roszczenia zgłosił fundusz Manchester, niedawno swoje wyjście z Polski ogłosił San Leon – ostatnia firma, która próbowała szukać nad Wisłą gazu łupkowego. Nic zatem dziwnego, że za Atlantykiem Polska nie może już liczyć na taryfę ulgową.