Galeria handlowa w Paryżu, bank w Nigerii, rynek główny w Krakowie – dla zabrzańskiej firmy IPB Decoration lokalizacja jest bez znaczenia. Spółka korzysta z boomu na dekoracje świąteczne, który trwa od kilku lat.
IPB Decoration to firma rodzinna założona przez Agnieszkę i Bogdana Sawickich w 1992 roku. Początkowo biznes szedł dosyć opornie. Na swojej stronie internetowej spółka podaje, że pierwsza duża realizacja wpadła dopiero w 1998 roku, kiedy świąteczne iluminacje zamówiło u nich Giżycko. Potem tempo rozwoju zaczęło jednak przyspieszać. Po 2000 roku firma zaczęła wystawiać się na targach Christmasworld we Frankfurcie i zdobywać zagranicznych klientów.
– Prawdziwy boom zaczął się jakieś 5-7 lat. Teraz każde miasto chce mieć u siebie dekoracje świąteczne, pojawiły się na ten cel stosowne budżety – opowiada nam Ewa Marcinek, dyrektor artystyczna IPB Decoration z Zabrza.
Walka na ozdoby
No i lawina ruszyła. Dzisiaj, po 25 latach działalności IPB może z dumą powiedzieć: „rozświetlamy wszystkie 6 kontynentów”. Łącznie w portfolio śląskiej spółki widnieje już 46 państw od tak „mainstreamowych” jak Japonia, Australia, Francja czy Finlandia, po tak hipsterskie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie. Świąteczne ozdoby oglądali klienci na londyńskiej Oxford Street, klienci galerii Mall of Africa w RPA i Blue City w Warszawie. Zabrzanie montują ozdoby na ulicach, rynkach, latarniach, a nawet na lotniskach.
Gusta bywają różne. W Katowicach zażyczono sobie świetlnego tunelu, w Krakowie latającego smoka wawelskiego, Bytom zapragnął natomiast kilkumetrowej gwiazdy 3D. By temu sprostać IPB stworzyło 5 oddzielnych działów.
– Najpierw powstaje konstrukcja stalowa lub aluminiowa, potem montuje się igliwie, następnie dekoracja trafia do florystów, a na końcu do elektryków. Bywa, że nad jedną dekoracją np. saniami św. Mikołaja pracuje 10-15 osób. Nad prostym reniferem aż 5. Im większa jest dekoracja tym więcej pracy. Miejską choinkę w Krakowie montowało np. 20 osób, a prace nad nią trwały 4 miesiące. Dekoracje dla Arkadii powstawały z kolei pół roku – opowiada Marcinek.
„Zaczynamy w czerwcu”
Przedstawiciela IPB opowiada, że firma obsługuje rocznie kilkaset większych i mniejszych zamówień. Rocznie wygrywa przetargi w kilkunastu miastach. A te w ostatnich latach na ozdobach nie oszczędzają.
Ile firma może na tym zarobić? Tego zabrzanie nie chcą zdradzić. Skalę przedsięwzięć pokazuje jednak przykładzie Warszawy. Stolica ogółem na dekoracje wydała w zeszłym roku 6,5 mln złotych – ten budżet obejmuje jednak lata 2016-2018. W Krakowie co roku wydają na ten cel okrągły milion. Mniejsze miasta nie chcą jednak zostawać w tyle i też zagospodarowują sobie po kilkaset tysięcy zł. IPB całego budżetu rzecz jasna nie zgarnia.
W Krakowie IPB Decoration stworzyło np. cztery drzewka, w tym wysoką na 18 metrów żywą jodłę z ponad 40 tys. lampek i dekoracjami świetlnymi w kształcie kokard, aniołów i cukierków. Choinka stanęła na Rynku Głównym, vis a vis Sukiennic. Oprócz tego w 2017 iluminacje świetlne i choinki z Zabrza znajdziemy w tym roku m.in. w Wodzisławiu Śląskim, Dąbrowie Górniczej, Rybniku, Gliwicach. W Warszawie IPB stworzyło natomiast ozdoby dla warszawskiej Arkadii i Galerii Mokotów.
– Dla nas sezon zaczyna się już w czerwcu. Zwiększamy wtedy zatrudnienie ze 100 do 300 osób, wprowadzamy pracę na 3 zmiany – opowiada Marcinek. I dodaje, że nawet w tej chwili, choć święta są już za pasem, praca w zabrzańskim ośrodku wciąż wre. Będzie tak do połowy stycznia – wtedy ozdoby trzeba będzie zdjąć z ulic, a państwo Sawiccy będą mieli czas, by chwilę odsapnąć.
Zagraniczne komplikacje
Realizacje dla polskich miast nie nastręczają zazwyczaj trudności. Co innego, gdy mówimy o egzotycznych zakątkach naszego globu.
– Kilka lat temu ogłoszono przetarg dla klientów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wykonaliśmy piękne projekty na Ramadan, w których używaliśmy symboli zaczerpniętych z tego kręgu kulturowego Okazało się, że zastosowaliśmy je niezgodnie z panującymi zasadami – to jak jakbyśmy stworzyli gwiazdkę która ma szpic u dołu albo zawiesili odwrócony krzyż – opowiada Marcinek. Uwagę na błąd zwrócił dopiero jeden z naszych pracowników, znający tę kulturę dogłębnie albowiem się z niej wywodzi – wspomina Marcinek.
„Zaczęliśmy się dusić”
Ogrom realizacji z całego świata sprawił, że zabrzanie mają problem, by wyrobić się z zamówieniami. W toku są więc poważne inwestycje. – Dwa lata temu kupiliśmy dużą działkę w Zabrzu. Remontujemy dwie hale i budynek biurowy i mamy bogate plany – opowiada przedstawicielka IPB.
Zaczęło brakować mocy przerobowych? – dopytuję.
– Zaczęliśmy się trochę dusić w dotychczasowej lokalizacji. Musimy mieć więcej przestrzeni – uśmiecha się Marcinek.