Donald Trump obiecywał Amerykanom obniżkę podatków jeszcze w kampanii wyborczej. Teraz spełnił tę obietnicę.
Donald Trump obiecywał Amerykanom obniżkę podatków jeszcze w kampanii wyborczej. Teraz spełnił tę obietnicę. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Na gigantyczną ulgę mogą liczyć przede wszystkim duże firmy i korporacje. W obecnej chwili amerykański CIT to zestaw rozmaitych progów podatkowych zaczynających się od poziomu 15 proc. aż po 35 proc. w przypadku firm, których zysk przekracza 10 mln dolarów. Zgodnie z nowymi przepisami, od 2018 roku będzie obowiązywać jednolita dla wszystkich stawka: 21 procent.
Złagodzone zostaną też daniny w amerykańskim odpowiedniku PIT, obecnie rozłożone na siedem progów – od 10 do 39,6 proc. Ten ostatni odnosi się do osób zarabiających ponad 418 tys. dol. rocznie (i 471 tys. w przypadku małżeństw). Część tych progów zostanie obniżona, m.in. wymieniony najwyższy, który będzie teraz wynosić 37 proc. i dotyczyć osób zarabiających dokładnie 500 tys. dolarów lub par zarabiających 600 tys. dol. Teoretycznie zmiany mają charakter tymczasowy – do 2025 r. – ale można sobie z łatwością wyobrazić sytuację, w której w wyborach w 2025 r. kandydaci do Białego Domu będą rywalizować o to, który pierwszy ogłosi przedłużenie tych ulg.
Wielka reforma podatkowa Trumpa w USA
To nie jedyne zmiany: nowe przepisy obniżają też daniny płacone od zysków osiąganych poza granicami USA, niższe podatki spadkowe, zwolnienie z konieczności posiadania ubezpieczenia zdrowotnego, a nawet zachęty do podejmowania wierceń w poszukiwaniu surowców.
Mimo triumfalizmu Trumpa Ameryka patrzy na tę reformę z mieszanymi uczuciami. Przede wszystkim prace nad nowym kodeksem podatkowym toczyły się w tajemnicy, jego ostateczną wersję Amerykanie poznali raptem na kilka dni przed głosowaniami w Kongresie. Panuje przekonanie, że nowe przepisy pisano pod dyktando lobbystów oraz majętnych kolegów prezydenta. Dowodem może być choćby to, że realne ulgi obejmują zwłaszcza duże firmy i bogatych obywateli. Małe firmy i biedniejsi Amerykanie skorzystają z nich w znikomym stopniu, a po 2025 roku ich realne obciążenie podatkami może nawet wzrosnąć.
W Kongresie stoczono w środę po południu burzliwą batalię o reformę. Ostatecznie nowe przepisy przyjęto większością 224 do 201 głosów. Opór przeciw reformie z jednej strony ma uzasadnienie w postaci rachunku zadłużenia Ameryki – już dziś Stany toną w szacowanym na 20 bilionów dolarów oceanie długów, a reforma doda do niego jest 1,5 bln dolarów.
Z drugiej strony, przeciwko nowemu kodeksowi są też przeciętni Amerykanie – z sondaży wynika, że aż 52 proc. rodaków Trumpa nie chce nowego prawa. Na Trumpie i Republikanach nie robi to jednak wrażenia: jak podkreślają, może i przejściowo kłopoty finansowe Ameryki się spotęgują, ale na dłuższą metę obniżka podatków powinna nakręcić gospodarkę. Jak będzie, zobaczymy.