Alekksandra Drzewiecka i Rafał Radochoński.
Alekksandra Drzewiecka i Rafał Radochoński. Fot. mat. własne
Reklama.
W crowdfundingu można było do tej pory prosić o wiele: sfinansowanie prac nad hipsterskim gadżetem, składkę na płytę nieznanego lub niezależnego artysty czy zorganizowanie imprezy na lokalnym osiedlu. Aleksandra Drzewiecka i Rafał Radochoński postanowili wykorzystać fenomen sieci dla własnego celu. – Stwierdziliśmy, że warto zaryzykować. Może znajdą się osoby, które wesprą nasz rozwój – deklarują zgodnie.
Padło na portal zrzutka.pl. „Naszą przyszłość wiążemy z leczeniem chorób autoimmunologicznych, reumatycznych oraz przewlekłych infekcji” – piszą „Ola i Rafał” na stronie swojej kampanii. „Otrzymaliśmy szansę zdobycia doświadczenia u boku najwybitniejszego specjalisty w zakresie immunologii, reumatologii i alergologii – Profesora Yehudy Shoenfelda. Oznacza to dla nas wyzwanie, jakim jest wyjazd do Izraela na kilkutygodniowe praktyki w jednym z największych ośrodków zajmujących się leczeniem chorób autoimmunologicznych – Centrum Zabludowicz w największym szpitalu w Izraelu (Sheba Medical Center)” – dorzucają. Do świąt udało im się zebrać nieco ponad sześćset złotych, ledwie kilka procent z potrzebnej na zrealizowanie pomysłu kwoty 10 tysięcy.
Nadchodząca epidemia
W przypadku Aleksandry i Rafała klamka już zapadła: oboje będą specjalizować się w chorobach autoimmunologicznych. Termin przeciętnemu Polakowi nie mówi wiele – najbardziej spektakularną, z chorób tego rodzaju jest stwardnienie rozsiane – choroba znana z tego, jak demoluje organizm swojej ofiary. O innych chorobach tego typu słyszy się rzadziej. Dopiero w ostatnich latach pacjenci z tymi chorobami zaczynają organizować się w stowarzyszenia, próbować nagłaśniać swoje przypadki i problemy.
logo
Najbardziej spektakularną chorobą autoimmunologiczną jest stwardnienie rozsiane. Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
– Przypadków tych chorób jest coraz więcej i zapadają na nie coraz młodsi ludzie – mówi nam Rafał Radochoński. – Co gorsza, jeżeli ktoś zapadnie na taką chorobę, będzie już chory przez całe życie – podkreśla. Polska służba zdrowia dotychczas odpowiadała na to zagrożenie w jeden sposób: poprzez leki. Dla kontrastu rozmaite schorzenia autoimmunologiczne są przypisane do odmiennych specjalizacji – reumatolog będzie leczyć chorych z reumatoidalnym zapaleniem stawów, neurolog stwardnieniem rozsianym. Komunikacja między rozmaitymi specjalistami jest, mówiąc dyplomatycznie, niezbyt intensywna. Mało tego, jeden lekarz powie, że choroby autoimmunologiczne mogą być napędzane przez niektóre infekcje, drugi natomiast odpowie „to niemożliwe”.
– Wiadomo z kolei, że w leczeniu chorób tego typu niebagatelną rolę odgrywają probiotykoterapia czy odpowiednio dobrana dieta, czy suplementacja witaminami A lub D, mającymi pozytywny wpływ na układ odpornościowy. Dobranie takich dodatkowych, mniej obciążających metod wspierania pacjenta pozwala czasem znacząco zmniejszyć dawkę leku oraz szybciej pomaga osiągnąć remisję, czyli wyciszenie objawów choroby – podkreśla Radochoński. Jednak ustalenie, co i jak, w gąszczu niekompleksowych terapii i badań graniczy z niemożliwym.
- Szukając odpowiedzi na swoje pytania i sposobu na połączenie wszystkich informacji w kompleksową terapię, Aleksandra i Rafał natrafili na prace prof. Yehudy Shoenfelda z Centrum Leczenia Chorób Autoimmunologicznych w szpitalu Sheba Medical Center, działającym w ramach Uniwersytetu Telawiwskiego. Shoenfeld jest kimś, kogo ta dziedzina medycyny bardzo potrzebuje. – Specjalizuje się zarówno w chorobach autoimmunologicznych, jak i reumatologii czy infekcjach – podkreśla Aleksandra Drzewiecka. I potrafi tę wiedzę połączyć, prowadząc pionerskie badania w swojej telawiwskiej klinice.
logo
Telawiwska klinika to jeden z nielicznych na świecie ośrodków prowadzących tak skomplikowane badania nad chorobami autoimmunologicznymi. Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
Wiedza idzie łańcuszkiem
Amerykański naukowiec Stephen Hoffman celowo dawał się pokłóć komarom roznoszącym malarię, australijski lekarz Barry Marshall testował na sobie działanie bakterii Helicobacter pylori. Tak też działa Shoenfeld. – Do eksperymentów używał m.in. włosogłówki świńskiej czy tęgoryjca dwunastnicy – przypomina Rafał Radochoński. – To pasożyty, które nie czynią nam szkód w organizmie, a jednocześnie są w stanie skierować uwagę naszego układu immunologicznego na realne, zewnętrzne zagrożenia – dodaje.
– Najpierw natrafiliśmy w sieci na jego książkę, potem znaleźliśmy klinikę, w której pracuje. Napisaliśmy maila, od słowa do słowa w końcu odpisał, że chętnie przyjmie nas na staż, kiedy tylko zechcemy – wspomina Aleksandra. Padło na wrzesień przyszłego roku. Plan minimum to dwa tygodnie praktyk, maksimum – prawdopodobnie około miesiąca. Jak zastrzegają bydgoscy adepci medycyny: „żadnych wycieczek objazdowych”, tylko ciężka praca. O ile uda się zebrać wymaganą kwotę, bo choć oboje przyszłych specjalistów dorabia sobie udzielając korepetycji lub pilnując jednej z miejscowych galerii, to potrzebna kwota jest poza ich zasięgiem.
– Robimy to dla swojego przyszłego rozwoju zawodowego, ale jednocześnie dla dobra wszystkich pacjentów, którzy w przyszłości do nas trafią – tłumaczy, nie dla wszystkich oczywiste, sprawy Aleksandra Drzewiecka. Ciekawe praktyki, płynące z nich wnioski i rodząca się sieć kontaktów to dobry punkt wyjścia dla przyszłych habilitacji i profesur. – Mamy nadzieję, że znajdą się też w Polsce lekarze zainteresowani wiedzą, jaką uda nam się pozyskać, i że będą chcieli z nami współpracować – dodaje.
– Wiedza się rozprzestrzenia – kwituje Rafał Radochoński. – To idzie takim łańcuszkiem: jeden zadowolony z terapii pacjent przekazuje to dalej, przychodzi następny. Dzięki temu rozwijają się i badania i sami lekarze – dodaje. Koniec wieńczy dzieło.