Reklama.
Gdy lekarze-rezydenci kończyli protest głodowy, zapowiadali, że ich kolejnym krokiem będzie rezygnacja z nadgodzin i zaczęli wypowiadać klauzule pt-out. Od lat powtarzają bowiem, że w obliczu braku rąk do pracy, klauzula ratuje sytuację kadrową w służbie zdrowia.
Część szpitali próbowała poradzić sobie z tym problemem, zastraszając młodych lekarzy. Według „Gazety Wyborczej” medycy słyszeli od ordynatorów, że będą mieli problemy z robieniem specjalizacji, co postawiło skuteczność protestu pod znakiem zapytania.
Wszystko wskazuje jednak na to, że w niektórych placówkach protest i tak będzie bardzo odczuwalny. Tylko w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi klauzule wypowiedziało około 100 osób, podobne statystyki dotyczą szpitala pediatrycznego w Warszawie i wojewódzkiego w Kielcach. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu z pracy powyżej 48 godzin tygodniowo zrezygnowała aż 1/4 lekarzy. Od 2018 roku wypowiedzenia wchodzą w życie, co odczują polscy pacjenci.
Co na to rząd? Premier Morawiecki rozkłada ręce. Przyznaje, że młodzi lekarze zarabiają zbyt mało, zauważa jednak, że nie da się tego naprawić w tak szybkim czasie.
– Wszyscy by chcieli zarabiać jeszcze więcej i ja to rozumiem - proszę o trochę cierpliwości. Trzeba rozmawiać, pokazywać gdzie te pieniądze wyciekają z tego systemu. Znajdźmy razem te miejsca. Ja podpowiem: przez eksport leków refundowanych, polski podatnik, który nie jest tak zamożny, finansuje leki dla bogatego podatnika austriackiego, holenderskiego, niemieckiego czy duńskiego. Przecież to jest absolutna patologia - tak nie powinno być – opowiadał w rozmowie z PAP-em Morawiecki.
źródło: RMF24/PAP