"Korona królów", najnowszy serial TVP, szumnie zapowiadany jako wielka produkcja historyczna, boryka się nie tylko z fatalnymi recenzjami i brakiem widzów. Jak wynika z pierwszych szacunków, bardzo prawdopodobne, że "Korona królów" zwyczajnie na siebie nie zarobi. Z produkcji najbardziej zadowolony może być Jarosław Lisecki, właściciel zamku, który w serialu udaje Wawel.
Dokładny koszt produkcji odcinka serialu TVP nie jest znany. Prezes Jacek Kurski, sprowokowany porównaniami do „Gry o tron” – zdradził jednak, że budżet „Korony” wynosi 1/250 tego, ile wydają producenci HBO. Odcinek „Gry” kosztuje do 6 mln dolarów, a więc ok. 55 mln złotych. Oznacza to, że budżet odcinka „Korony królów” to mniej więcej 220 tysięcy złotych. Dla porównania – odcinek „Klanu” to koszt 100 tysięcy złotych, a „M jak miłość” jest „kilkukrotnie droższe” (to nieoficjalne dane miesięcznika Press).
Haczyk tkwi w tym, że odcinek „Korony królów” trwa 25 minut, a „M jak miłość” to produkcja 45-minutowa. Gdyby ten czas uśrednić, mogłoby się okazać, że nowy serial jest równie drogi lub droższy w produkcji niż hit Dwójki. I to pomimo faktu, że jest robiony bez szczególnego rozmachu. Na przykład sceny dziejące się na wawelskim zamku są kręcone albo w studiu TVP, gdzie odtworzono kilka pomieszczeń, albo na zamku w Bobolicach, znanej w środowisku filmowym lokalizacji.
„Korona Królów" nie jest pierwszym filmem, który kręcono w Bobolicach, a także sąsiednim Mirowie, również należącym do Jarosława W. Laseckiego. W Mirowie sceny do swojego ostatniego filmu „Powidoki" kręcił Andrzej Wajda. W Bobolicach nakręcono też teledysk promujący animowaną produkcję wytwórni Disney Pixar „Merida Waleczna". Film zdobył Oscara za najlepszą animację.
– Podczas tych już kilkukrotnych wizyt całej ekipy filmowej, zdjęcia do serialu trwają przecież już dobrych kilka miesięcy, udało mi się usłyszeć wiele ciepłych słów na temat rewitalizacji Zamku Bobolice. I coraz częściej padają pytanie o Zamek Mirów – cieszy się Lasecki, cytowany przez Dziennik Zachodni.
b]Oglądalność i pieniądze[/b]
Na dodatek nawet tak okrzepłe na telewizyjnym rynku produkcje jak „Klan” i „M jak miłość” są po prostu nierentowne. Już półtora roku temu TVP wydała oświadczenie, w którym przyznaje się do dokładania do ich produkcji, i to pomimo imponującej (jeszcze) widowni. Jeszcze, bo oglądalność „Klanu” regularnie spada. W 2009 roku każdy odcinek serialu przed ekranami gromadził ponad 4,3 mln widzów. W 2012 ich liczba spadła poniżej 3 mln, obecnie jest to ok. 900 tysięcy.
Lepiej radzi sobie „M jak miłość”, obecnie losy bohaterów w każdym odcinku śledzi ok. 5,6 mln widzów, choć ostatnio ich liczba wzrosła nawet do 6 mln. TVP ratuje się podnoszeniem cen reklam przed swoimi serialami, w grudniu 2017 były one wyższe od zeszłorocznych aż o 20 procent.
Ile osób oglądało pierwsze dwa odcinki „Korony królów”? Prezes Kurski pochwalił się, że ich średnia oglądalność wyniosła 4,16 mln widzów.
– Liczyłem na takie wyniki, ponieważ widzowie pokochali emitowane na naszych antenach telenowele historyczne, zwłaszcza tureckie. Tym bardziej powinni oni przynajmniej zainteresować się produkcją tego typu, która przedstawia historię naszego kraju - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Jacek Kurski, prezes Telewizji Polskiej.
Sęk w tym, że Kurski może przesadzać, bowiem dane pochodzą z badania Netii. Nadawcy, a przede wszystkim reklamodawcy, bardziej wierzą badaniom Nielsena. A te dane są dramatycznie różne, bo wynika z nich, że widownia była mniejsza o ok. pół miliona widzów.
Różnice pomiędzy pomiarami widać było także w trakcie tegorocznego sylwestrowego koncertu. Jacek Kurski, opierając się na danych Netii, twierdził, że oglądało go prawie 6 mln osób, wykonanie „Despacito” miało 7,78 mln widzów, a „Przez twe oczy zielone” Zenona Martyniuka - 7,42 mln.
Natomiast według danych Nielsena średnia widownia wyniosła 4,68 mln osób. Występy Luisa Fonsiego i Martyniuka oglądało odpowiednio prawie 6,7 i 6,3 mln widzów. Dane, którymi epatuje Kurski są więc przesadzone od 15 aż do 25 procent.
Oznacza to, że do progu rentowności „Koronie” brakuje kilku milionów widzów, dzięki którym reklamodawcy biliby się o możliwość kupienia spotu przed emisją serialu. Ta produkcja musiałaby zdecydowanie przebić oglądalnością „M jak miłość”, a więc ostro przekroczyć 6 mln widzów przy każdym odcinku.
Dołoży z naszych kieszeni?
Problem z „Koroną królów” jest też taki, że możliwość zarabiania na serialu ogranicza się tylko do reklam. Inne produkcje TVP, jak choćby „M jak miłość” czy „Klan” ściągają dodatkowe pieniądze z placementu. To forma reklamy produktów zaszyta w akcji filmu. Ich bohaterowie nie przypadkiem piją herbatę określonej marki, na ich stołach zawsze stoi karton soku jednego producenta.
W przypadku serialu historycznego te możliwości są wręcz znikome. Średniowieczny bohater nie będzie przecież jadł kabanosów Tarczyńskiego czy Sokołowa i delektował się herbatą Saga punktualnie o 17, sprawdziwszy pierwej godzinę na szwajcarskim zegarku.
Na dodatek TVP nie może przerywać swoich produkcji reklamami, co robią stacje komercyjne. W ten sposób traci pieniądze z 2 – 3 emisji spotów, które mogłyby być pokazane w środku serialu.
Bardzo kiepskie recenzje nie wróżą tej produkcji wysokiej oglądalności w przyszłości, a TVP ma w planach wypuszczenie aż 86 odcinków tego serialu. Mają być pokazywane cztery razy w tygodniu.
Finansowym ratunkiem dla serialu może być znalezienie sponsora, czyli np. którejś z państwowych spółek, która dołoży brakujące pieniądze. Nie jest tajemnicą, że Kurski chętnie sięga do kieszeni swoich politycznych kolegów. Organizacja sylwestrowej imprezy w Zakopanem była przecież wspierana przez państwowe PGE. Trzeba jednak przyznać, że sponsorem Sylwestra z Polsatem był inny energetyczny gigant - Tauron. Spółki energetyczne dość chętnie wchodzą we współpracę z mediami. Prezes TVP może też sięgnąć po kolejną transzę pieniędzy z budżetu.