10 tysięcy złotych – taką cenę państwo byłoby gotowe zapłacić za opóźnienie przejścia na emeryturę o dwa lata. Pomysł krążył już kilka miesięcy temu po kuluarach gabinetu Beaty Szydło. Teraz znowu znalazł się na stole, zapewne w konsekwencji wydarzeń ostatnich miesięcy, kiedy to na emeryturę wybrali się się wszyscy, którzy tylko mieli taką opcję.
„Ze źródeł zbliżonych do premiera wiemy, że znów analizowany jest dodatek 10 tys. zł dla osób, które o dwa lata przedłużą aktywność zawodową” – pisze portal money.pl. Sprawa była „na tapecie” jeszcze w maju, latem jednak trafiła najwyraźniej do szuflady – jako jedna z wielu idei, które rozważał gabinet Beaty Szydło. Za jego główną oponentkę miała uchodzić wówczas minister pracy Elżbieta Rafalska. Nie doczekał się choćby jakiegoś oficjalnego dokumentu, w którym wyłożono by techniczne szczegóły realizacji projektu.
O takie szczegóły trudno i dziś. Według money.pl w grę wchodzą dwie opcje: bezpośrednia jednorazowa wypłata gotówki lub dopisanie tych pieniędzy do konta emerytalnego. Jak podkreśla portal, pierwszy wariant jest atrakcyjny z punktu widzenia publicznego odbioru – 10 tysięcy złotych „gotówką” mogłoby uchodzić z powodzeniem za owo „10 000+”, swoisty odpowiednik sztandarowego programu rządu PiS. Drugi wariant jest znacznie mniej nośny – zwiększenie kapitału konta emerytalnego nie przełoży się w jakiś odczuwalny sposób na portfel większości Polaków: ci, których emerytura wynosi poniżej tysiąca złotych, i tak mają dodatek od rządu.
Sama koncepcja takiego rozwiązania jest jednak obopólnie kusząca: rząd zakłada, że osoby zarabiające przeciętną krajową – około 3 tysięcy złotych brutto – w ciągu dwóch lat pracy wypracowują około 20 tysięcy złotych składek. Jak widać, pomysł jest zatem prosty: podzielić tę wypracowaną kwotę na pół i jedną z tych połówek oddać płatnikowi.
Pomysł jest w gruncie rzeczy opłacalny dla obu stron. Po pierwsze, 10 tysięcy złotych to kwota niebagatelna dla przeciętnego Polaka. Po drugie, rząd chce powstrzymać falę przejść na emeryturę: w ciągu czterech miesięcy (od września do grudnia ub.r.) obowiązywania nowych przepisów na emeryturę przeszło w możliwie jak najwcześniejszym terminie aż 420 tysięcy Polaków. W zasadzie niemal wszyscy, którzy tylko mogli to zrobić. A to oznacza znowuż gigantyczny wzrost wydatków emerytalnych rządu – które i tak w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły o astronomiczne 20 mld złotych.