Przekręcanie liczników w autach, by zredukować rzeczywisty przebieg pojazdu, to zjawisko powszechne. – Powoduje straty konkretnych ludzi, którzy sądząc, że kupują samochód ze znacznie niższym przebiegiem, w rzeczywistości niejednokrotnie kupują złom, który powinien znaleźć się na śmietniku samochodowym – tak Zbigniew Ziobro opisuje oszustwa w handlu używanymi autami. I domaga się za takie praktyki surowej kary.
Jeżeli przeforsowany zostanie projekt nowelizacji kodeksu karnego, jaki przygotował resort sprawiedliwości, ingerowanie w liczniki samochodowe może być karane odsiadką – i to niebagatelną, bo od trzech miesięcy do pięciu lat. Groziłaby ona zarówno właścicielowi auta, jak i mechanikowi, który zdecydowałby się na manipulowanie przy liczniku. Sankcje te weszłyby w życie wraz z nowelizacją kk już od 1 stycznia 2019 roku.
„Nieuprawniona i nieuzasadniona ingerencja we wskazania licznika przebiegu pojazdu” to m.in. zmiana wskazań stanu licznika, ingerencja w prawidłowość pomiaru czy wymiana licznika wbrew przepisom ustawy oraz niezawiadomienie stacji kontroli pojazdów o wymianie licznika. Gdyby właściciel auta decydował się na wymianę licznika, będzie mieć jeden dzień na poinformowania o tym pisemnie stacji kontroli pojazdów – wraz z informacjami o przyczynach i dacie wymiany. W ciągu 10 dni czeka nas też obligatoryjne badanie odczytu wskazań nowego licznika oraz sposobu odmierzania przebiegu pojazdu „w jednostkach właściwych dla tego rodzaju pojazdu”.
Przy czym przepisy nie będą dotyczyć wyłącznie posiadaczy aut osobowych – podobnie sprawy się mają w przypadku ciągników, pojazdów wolnobieżnych (również wchodzących w skład kolejki turystycznej) oraz motorowerów. Diagności w stacjach kontroli pojazdów będą pobierać specjalne opłaty za zarejestrowanie nowego licznika, będą mogli zatrzymać dowód rejestracyjny pojazdu, jeżeli dostrzegą jakieś nieprawidłowości – ba, policja będzie zobowiązana spisać stan licznika podczas każdej kontroli drogowej.
Patryk Jaki już dwa miesiące temu zapowiadał wypowiedzenie „wojny ludziom, którzy masowo oszukują polskie rodziny” – i dobrze. Eksperci nie ukrywają, że proceder cofania liczników jest uprawiany na skalę masową, a „usługa” kosztuje zaledwie 200-300 zł. Problem jednak w tym, że rozmach wprowadzanych sankcji przypomina łowienie ryb za pomocą dynamitu: nawet niektóre ciężkie przestępstwa, są zagrożone znacznie lżejszymi lub porównywalnymi karami pozbawienia wolności. Miejmy nadzieję, że z równą determinacją minister sprawiedliwości będzie ścigał choćby neonazistowskie demonstracje lub chuligańskie akty przemocy.