Pan Marian z okolic Konina jest „złotą rączką” i miłośnikiem starych samochodów. Jest na tyle znany i dobry w swoim fachu, że zlecenia dostaje od zamożnych kolekcjonerów aut zza zachodniej granicy. Jego pracowitość i uczciwość wykorzystał bogaty Niemiec.
Do tej pory nie miał problemów ze swoimi zleceniodawcami. Jednak stan taki utrzymywał się do czasu, gdy otrzymał ustne zlecenie odrestaurowania starego Jaguara, informuje portal „naszaWielkopolska”. Tak jak w poprzednich przypadkach przed przystąpieniem do pracy zawarł z właścicielem wyłącznie umowę ustną.
Ze względu na stan Jaguara prace remontowe trwały dwa lata. W Tym czasie Pan marian jeździł po całym kraju w poszukiwaniu brakujących części, jak również warsztatów i zakładów, które były w stanie różne brakujące elementy dorobić. Prac wymagało wszystko – nadwozie, podwozie i całe wnętrze samochodu. Ostatnim etapem prac było lakierowanie samochodu.
Koniec prac okazał się początkiem problemów. Niemiecki kolekcjoner wyparł się umowy twierdząc, że zlecał jedynie prace lakiernicze.
Sąd, a zdrowy rozsądek
Sprawa trafiła do sądu. W czasie rozprawy Pan Marian próbował wyjaśnić, że nie było nawet możliwości polakierowania dostarczonego z Niemiec wraku. Sąd nie wziął tego pod uwagę i zasądził na korzyść „złotej rączki” 280 złotych oraz nakazał zwrot odrestaurowanego Jaguara obywatelowi Niemiec. Tego ostatniego Pan Marian odmówił i zatrzymał samochód jako zabezpieczenie pozwu.
Telewizja na pomoc
Sprawa trafiła do programu Elżbiety Jaworowicz „Sprawa dla reportera”. Po emisji swoją pomoc zaoferowała senator Lidia Staroń.
Wprawdzie sprawa w sądzie trwa nadal, ale podczas ostatniej rozprawy pojawiło się światełko w tunelu, rzeczoznawca wycenił pracę „złotej rączki” według zupełnie innej stawki. Ustalił, że każda godzina pracy wraz z materiałami warta była 60 złotych, a sama renowacja trwała kilka miesięcy, po 10 godzin każdego dnia. Ostateczny wyrok jeszcze nie zapadł.