Powiedzieć, że Apple nie liczy się ostatnimi czasy z wydatkami, to nic nie powiedzieć. Każdy kolejny dzień przynosi wieści o miliardowych inwestycjach, albo spektakularnych planach przejęć. Skąd wzięli na to pieniądze? Cóż, wiele udało się zaoszczędzić dzięki niemal darmowej pracy chińskich robotników, na którą światło rzucił raport organizacji China Labor Watch.
– Płacimy 38 mld dolarów podatku i wracamy do USA –ogłosili właśnie przedstawiciele Apple'a. Decyzja jest związana ze specjalną stawką podatkową (15,5 proc.), jaką dla „repatriantów” wprowadził Donald Trump. Dzięki niej amerykański gigant może pozwolić sobie na przetransferowanie ok. 245 mld dolarów, jakie trzyma dzisiaj w rajach podatkowych.
To jednak nie koniec. Apple nie zamierza bowiem przenosić po prostu gotówki ze skarbca do skarbca i od razu zamierza zabrać się do roboty. Firma już poinformowała, że w ciągu najbliższych 5 lat zamierza wydać 30 mld dolarów na inwestycje, z czego jedna trzecia zostanie przeznaczone na centra danych. Łącznie technologiczny gigant chce wpompować w tym czasie w amerykańską gospodarkę zawrotną sumę 350 mld dolarów, na którą ma się złożyć m.in. współpraca z lokalnymi dostawcami i producentami. Analitycy firmy Citi Research dołożyli do tej listy kolejną cegiełkę, przekonując, że Apple przymierza się do wydania kilkudziesięciu miliardów na kupno Netflixa.
Z tego tortu nieco uszczkną również pracownicy firmy,którym obiecano rozdać po 2,5 tys, dolarów w akcjach. Apple stać jednak na te wszystkie hojne gesty. Prawdziwe oszczędności spółka poczyniła bowiem z daleka od wścibskich oczu klientów i dziennikarzy.
Chińskie obozy pracy
Raport amerykańskiego NGO China Labor Watch został przygotowany dzięki pracy wolontariuszy, którzy pracowali się w fabrykach produkujących dla Apple w Szanghaju na przełomie 2015 i 2016 roku. Swoje kroki skierowali do fabryk zarządzanych przez jednego z dostawców podzespołów, firmy Pegatron, uważanej przez CLW za zło wcielone. Już w 2013 roku organizacja alarmowała, że tajwańska firma nagminnie łamie prawa pracownicze, a warunki zatrudnienia są w niej zdecydowanie gorsze niż chociażby u innego z dostawców – Foxconna.
Co takiego znaleźli wolontariusze? Okazało się na przykład, że właściciele Pegatrona znaleźli sposób na ominięcie rosnącej w Państwie Środka płacy minimalnej. Podczas gdy lokalni pracownicy dostali podwyżki z 304 na 330 dolarów, zatrudnieni w tajwańskim przedsiębiorstwie robotnicy dostawali tylko dodatkowo po kieszeni. Pegatron teoretycznie dostosował się do nowych wymogów i podniósł stawkę godzinową z 1,85 dolara na 2 dolary. Jednocześnie zrzucił część kosztów ubezpieczeń na pracowników i ściął im fundusze na zasiłki. Robotnicy otrzymali więc w rzeczywistości 1,6 dolara za godzinę – mniej niż przed rzekomymi podwyżkami.
Iście stachanowskie okazały się też godziny pracy. Wolontariusze porobili zdjęcia paskom wypłat, wynika z nich, że rekordzista potrafił wyrobić nawet 109 nadgodzin miesięcznie, zbliżając się do obłąkańczej liczby 300 przepracowanych godzin miesięcznie. I nie był to odosobniony przypadek. Ponad 60 proc. pracowników wyrabiała de facto kolejne pół etatu, spędzając w fabryce dodatkowe 82 godziny w ciągu miesiąca.
Twórcy raportu zauważyli jednak, że długie przesiadywanie w fabryce nie było motywowane chęcią zysku – osoby, które chciały opuścić zakład wcześniej, były przy wyjściu zwyczajnie zawracane z powrotem.
Astronomiczne zyski
Te dane kłują w oczy, szczególnie, gdy zestawi się je z zyskami giganta z Cupertino. W oficjalnym sprawozdaniu Apple podał, że w 2015 roku zarobił na czysto 53,4 mld dolarów przy dochodach na poziomie 233,7 mld. Ponad 25 proc. tej kwoty to zasługa chińskiego rynku. Co z tego zostało dla samych pracowników? Równo 6,2 mld dolarów rozdystrybuowane między 1,6 mln pracowników.
Czy przenosiny kapitału do USA zmienią coś w sytuacji chińskich pracowników? Tego na razie nie wiemy. Na kondycji samego Pegatrona bardzo odbije się słaba sprzedaż iPhone'a 8. Tajwańczycy mogą zostać zmuszeni do redukcji etatów, niedawno media podawały, że w pierwszym kwartale 2018 roku, spółka dostanie o 60 proc. mniejsza zamówienia.
Inaczej historia wygląda z największym dostawcą, wspomnianym Foxconnem. Ten już zapowiedział otwarcie 3 fabryk w USA, które mają produkować ekrany LCD. Firma zamierza zainwestować w Stanach Zjednoczonych 10 mld dolarów i stworzyć 13 tys. miejsc pracy. W stanie Wisconsin dużo trudniej będzie jednak stosować tak „elastyczne” warunki zatrudnienia jak w Państwie Środka.