Wystarczył prawdopodobnie moment, by przypadkowy współpasażer zostawił w telefonie pewnego dziennikarza czip, pozwalający śledzić transmisję danych i dokonywać płatności. Kto znajdzie taką „pluskwę” w swoim telefonie, niech lepiej szybko sprawdzi stan konta.
Zwykle rzadko zdejmujemy pokrywy telefonów. W tym przypadku mogły minąć nawet dwa miesiące, odkąd właściciel smartfona zaglądał pod obudowę swojego aparatu. Ale jak już zajrzał, zaintrygowany faktem, że „zniknął zasięg” telefonu, zauważył niewielkie urządzenie, którego wcześniej tam nie było.
„Kolega znalazł to po tym, jak wysiadł z pociągu relacji Warszawa-Berlin. Niestety, przyznaje, że zostawił telefon w czasie podróży na jakiś czas w przedziale, wychodząc zapalić” – opisywał na swoim profilu na Facebooku Mariusz Gierszewski, dziennikarz i muzyk, który postanowił podzielić się historią tajemniczego urządzenia.
Tajemnica została szybko rozwiązana przez znajomych Gierszewskiego. Podrzucona „pluskwa” okazała się czipem RFID, jak można przypuszczać, służącym do przechwytywania transmisji danych do płatności. Tego typu czipy mają działać przy założeniu, że potencjalny złodziej czy haker znajduje się w niewielkiej odległości od swojej ofiary. Być może kłopoty z sygnałem, które zmusiły bohatera tej historii do otwarcia obudowy aparatu, były wywołane zakłóceniami wywołanymi przez zewnętrzne urządzenie złodziei, służące do kontroli czipa.
Czipy tego typu kosztują około trzech złotych. Urządzenia służące do ich kontrolowania to wydatek rzędu kilkudziesięciu dolarów. Tymczasem potencjalne straty mogą być olbrzymie, jeżeli złodziejom uda się uzyskać dostęp do rachunku bankowego.