Cezary Kaźmierczak, szef Związku Pracodawców i Przedsiębiorców, zawsze słynął z lapidarnego i ciętego języka, co czyniło go jednym z ulubionych rozmówców dziennikarzy. Jednak rzadko kiedy bywał tak uszczypliwy, jak w „liście” do ministra energii, Krzysztofa Tchórzewskiego.
„(...) Znamy się ze 30 lat. Zawsze twierdziłem, że ziomkostwo to podstawa i my, Południowi Podlasianie, powinniśmy się wspierać, jak się da i po maxie” – zaczyna swój list Kaźmierczak. – „Nie wiem, skąd się dowiedziałeś, mniejsza o to, że zamierzam w przyszłym roku nabyć hybrydowego SUVa z kablem za 300 tysięcy złotych, ale bardzo Ci dziękuję, że postanowiłeś te wypasione bryki zwolnić z akcyzy” – dorzuca na wstępie.
Misja cywilizacyjna niemieckich koncernów
To dopiero początek krytyki. „Stosowna ustawa, mimo miażdżącej krytyki m.in. senatorów PiS, z Twoim ręcznym sterowaniem w modelu „ruki pa szwam”, właśnie przeszła przez Senat. Dzięki temu zaoszczędzę około 60 tysięcy, które chyba wydam na wakacje z koleżkami na Bora Bora lub Fidżi. Mówią, że na Fidżi mają wyborną selekcję szampanów, prosecco i ostryg, ale Bora Bora też ma swoje atuty. Co przedkładasz? Doradź” – apeluje sarkastycznie.
W dalszej części swojego listu Kaźmierczak porównuje te działania do krytykowanych wcześniej za sprzyjanie bogatym rządów PO oraz wspierania „kasty uprzywilejowanych”, wytyka potencjalne związki przepisów z grupami interesów, z niemieckim przemysłem motoryzacyjnym na czele. – Za tę misję cywilizacyjno-charytatywną, jaką niemieckie koncerny samochodowe odgrywają wobec nas od 30 lat, powinniśmy wykonać coś znacznie większego niż tylko zwolnienie ich najdroższych samochodów z akcyzy! W ogóle wszystkie ich samochody powinniśmy zwolnić z akcyzy i VAT! – ironizuje Kaźmierczak.
„P.S. Niezłe jaja też zrobiłeś następnego dnia w Pałacu Prezydenckim, organizując z Prezydentem konferencję o „powszechnej elektromobilności” – kwituje swój list. – „Numer pierwsza klasa! Od czasów Millera nikt aż tak ostro po bandzie nie pojechał! Gratki! Miejmy nadzieję, że się nie pokapują”.
Zdążyć przed lutym
Prześmiewczy list prezesa ZPP to reakcja na ustawę o elektromobilności i paliwach płynnych: w połowie ubiegłego tygodnia została ona przeforsowana w Sejmie, w dosyć szybkim tempie zostanie zapewne zaakceptowana przez Senat. Ustawa budzi kontrowersje, gdyż z akcyzy zostały zwolnione przede wszystkim auta najbardziej wyrafinowane, np. hybrydy plug-in (PHEV, albo – we frazeologii Kaźmierczaka – „z kablem”). To auta najdroższe w tym segmencie, będzie ich na ulicach proporcjonalnie najmniej, zatem ekologiczne efekty takiego zwolnienia będą statystycznie najmniejsze. Co innego, gdyby zwolnić z akcyzy auta „ze średniej półki”, kosztujące po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Takich zwolnień ustawa jednak nie przewiduje – a poza tym kluczowe znaczenie ma tu pośpiech, z jakim miałaby wejść w życie. Minister energii Krzysztof Tchórzewski, „ziomal” Kaźmierczaka, argumentuje, że jeżeli nowe przepisy nie wejdą w życie od początku lutego, Polsce będą grozić wysokie kary finansowe za niewdrożenie na czas unijnej dyrektywy o infrastrukturze paliw alternatywnych. Innymi słowy, niewykluczone, że przegłosowywaną w tej ustawę za kilka miesięcy trzeba będzie nowelizować – być może kilkukrotnie.