Od kilku miesięcy do Polaków dobijają się przedstawiciele Działu Kontroli Ryzyka. Powołują się na zmiany w prawie, które powodują, że muszą się z nami spotkać, by ustalić, czy umowy podpisane z bankami są dla nas korzystne. Brzmi kusząco? Niestety, to zmyślona instytucja.
– Dzień dobry. Marta W., dział kontroli ryzyka. Kontaktuje się z panem w celu weryfikacji czy odbył pan już spotkanie ze swoim doradcą, czy otrzymał pan wyłącznie list rocznicowy drogą pocztową? – usłyszałem piskliwy głos po drugiej stronie słuchawki.
– Nie dostałem żadnego listu – odpowiedziałem nieco zdezorientowany.
– Chodzi o dodatkowe zabezpieczenie, które prowadzi pan indywidualnie za pośrednictwem banku bądź towarzystwa ubezpieczeń. Chodzi o takie umowy jak lokata, fundusz inwestycyjny, IKE, IKZE, polisolokata. Powinien pan raz do roku dostać list. Jaka forma występowała do tej pory?
– Sądzę, że żadna.
– Nie pytam o to. Zmieniły się standardy takiej umowy. Miał pan spotkania z doradcą czy dostaje pan listy?
– A o jakiej umowie mówimy?
– Chodzi o dodatkowe zabezpieczenie które prowadzi pan indywidualnie za pośrednictwem banku bądź towarzystwa ubezpieczeń. Chodzi o takie umowy jak lokata, fundusz inwestycyjny, IKE, IKZE, polisolokata...
– Zaraz, zaraz, a skąd przekonanie, że w ogóle mam coś z wyżej wymienionych?
– Bo jest pan zarejestrowany w systemie ogólnym towarzystw i banków jako osoba, która posiada umowę aktywną.
Kurtyna. Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ale niewiele wniosła. Moja rozmówczyni nie była mi w stanie powiedzieć, jaką instytucję reprezentuje i dlaczego miałbym odbywać spotkanie z jakimś doradcą. Szczęście w nieszczęściu, że dostałem ten telefon przed wyjściem z pracy, mając włączony program do nagrywania. Dzięki temu cała dyskusja jest odtworzona ze wszystkimi szczegółami.
Telefony od Działu Kontroli Ryzyka to chleb powszedni
Zaintrygowany tematem, zacząłem jednak dopytywać znajomych o to, czy zdarzyło im się otrzymać podobny telefon. Nie musiałem daleko szukać, wystarczył jeden telefon (sic!) – Dzwonili do mnie już 2 razy. To nieprawdopodobne, jak agresywni potrafią być ci ludzie. Konsultant zaczął mnie wypytywać o banki, chciał się wprosić do mnie do domu na rozmowę.
– I co?
– Oczywiście, że się nie zgodziłem. Ale się nie zraził. Prosił namolnie o spotkanie na mieście. Początkowo mnie to bawiło, ale po 5 minutach miałem już serdecznie dość.
Takich telefonów Polacy dostają coraz więcej, a przynajmniej taki wniosek możemy wysnuć po przejrzeniu stron typu wyszukajnumer.pl albo nieznanynumer.pl. Choć numery telefonów się zmieniają, motyw z mitycznym Działem Kontroli Ryzyka pozostaje stały. Internauci wykazują jednak dla dzwoniących natrętów niewiele zrozumienia, oceniając numery jako „niebezpieczne” lub „nękające”.
– Totalne chamstwo! Dzwoni niejaki Jakub Klimek z rzekomego Działu Kontroli Ryzyka, zna moje nazwisko i opowiada, że występuje w imieniu banku, w którym posiadam konto, lokatę lub fundusz. Informuje o jakiejś abstrakcyjnej kontroli opłacalności konta, i że chce mnie umówić z "serwisantem", który naprawi tę "nieopłacalność". Facet jest nachalny, nie daje dojść do słowa i kiedy brnę w szczegóły okazuje się, że nie ma pojęcia o czym mówi, recytuje jedynie formułki – skarży się jeden z użytkowników.
Kolejny z komentujących zauważył za to, że tłumaczenia o tym, że nie zgłaszaliśmy żądnych nieprawidłowości są z gór skazane na niepowodzenie. - Powie ze druga strona zgłosiła - czyli bank- do nich - czyli do „Działu Kontroli Ryzyka" - do rewizji czy na pewno jest umowa/lokata/fundusz korzystny dla klienta (nas). Facet jest mistrzem natręctwa – tłumaczy.
Po co do nas dzwonią?
Wpisy skarżące się na DKR zaczynają się na jesieni ubiegłego roku. Od tamtej pory powtarzają się ze sporą regularnością. Internauci wietrzą próbę wyłudzenia danych. Czy to możliwe?
– Widzę dwie możliwości. Pierwsza to próba oszustwa, które może zmierzać do ataku na rachunek bankowy – tłumaczy Adam Haertle, założyciel portalu zaufanatrzeciastrona.pl.
Heartle opowiada, że wyłudzanie danych osobowych w celu wyczyszczenia naszego konta, to praktyka wymierzona raczej w duże przedsiębiorstwa. – Oszust próbuje wyciągnąć jak najwięcej informacji przez telefon kontynuuje ataki do momentu, w którym ustali, kogo może namówić do wysłania przelewu np. w celu weryfikacji nowego procesu zatwierdzania przelewów. Następnie przekonuje do podania przez telefon kodów jednowyrazowych, które przychodzą na smsa – wyjaśnia.
Jego zdaniem bardziej przekonujący jest inny scenariusz.
– Bardziej prawdopodobne wydaje mi się za to wersja z próbą agresywnej sprzedaży polis albo innych produktów finansowych. To niestety dość popularna metoda –dorzuca.
Jak się przed tym uchronić? Najlepiej od razu kończyć dyskusję. Macie już wyobrażenie, jak wygląda taka rozmowa, przeprowadziłem ją, żebyście wy nie musieli.