Rybacy z Zatoki Puckiej rezygnują z połowów. Twierdzą, że przestają się one opłacać, bo ryby z zatoki nie nadają się do jedzenia. Ekolodzy winą obarczają jeden z państwowych koncernów, który, ich zdaniem, potraktował ją jak wysypisko.
Sytuacja w Zatoce Puckiej robi się coraz bardziej dramatyczna. Niedawno informowaliśmy, że rybacy coraz częściej wyciągają z sieci chore i wychudzone ryby. – Brzydziłbym się podać to zwierzętom, a co dopiero zawieźć do sklepu. Ryby zdychają, foki zdychają, teraz ludzie będą umierać –tłumaczył jeden z właścicieli kutrów.
„Gazeta Wyborcza” donosi, że w związku z tym rybacy przestają wypływać na połowy. Ekolodzy ze stowarzyszenia „Nasza Ziemia” winą za fatalny stan zatoki obarczają Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Państwowy koncern buduje podziemne magazyny gazowe w gminie Kossakowo pod Gdynią. Problem w tym, że te tereny są bogate w złoża soli i jednym z efektów inwestycji są regularne zrzuty solanki do morza.
– Zatoka Pucka została potraktowana jak wysypisko. Według PGNiG, to co powstaje w wyniku ługowania i jest zrzucane do wody, nie ma negatywnego wpływu na ekosystem. Jednak nikt do tej pory nie przedstawił jednoznacznych wyników, które wskazywałyby na to, że do zatoki zrzucana jest tylko solanka – tłumaczy GW Marcin Buchna ze stowarzyszenia Nasza Ziemia. I dodaje, że do wody mogą przedostawać się również inne sole i metale ciężkie.
Naukowcy są w kropce. Podkreślają, że nie ma dowodów na to, że państwowa spółka rzeczywiście zatruwa zatokę, wskazują jednak, że skłonność PGNiG do utajniania informacji (łącznie z odmową przekazania próbek solanki do niezależnej instytucji), nie przysparza jej popularności.