Biedronka odpowiada za 70 proc. segmentu dyskontów w Polsce, jej raporty i bieżące działania śledzą branżowe media z całej Europy – ba, nawet i zza Atlantyku czy z Azji. Tymczasem Polacy wcale nie są zachwyceni sztandarowym dyskontem. Z badań wynika, że chętnie zaprowadzilibyśmy w czołowej sieci nad Wisłą nowe porządki.
I to niemalże dosłownie. 22 proc. ankietowanych w styczniowym badaniu Market Side uskarża się na męczące potężne kolejki w naszych czołowych dyskontach. Co dziesiąty widzi z kolei „bałagan, brud i brzydki zapach”. Niewiele mniej – 9 proc. respondentów – krytykuje niewielki wybór produktów, niezbyt atrakcyjny asortyment, brak wielu towarów. Analogiczna grupa klientów nie przepada za ciasnotą dyskontów. 7 proc. klientów poprawiłoby jakość obsługi, 6 proc. chciałoby zaś walczyć z wiatrakami – a konkretniej, z wszechobecnym tłokiem.
I tylko 3 procentom ankietowanych nie podobają się ceny. Bowiem – mimo że estetycznie Polacy za swojskim dyskontem nie przepadają – to one właśnie decydują o popularności sieci nad Wisłą: 30 proc. wpadających na zakupy do sklepów sieci konsumentów uważa je za główny atut. – Wyniki tego badania są korzystne dla Biedronki i podkreślają jej ogromną rozpoznawalność – ripostuje Filipe Rosa, analityk Haintong Bank, cytowany na stronach portalu dlahandlu.pl. – Potwierdzają także, że główną siłą sieci w oczach konsumentów jest korzystne postrzeganie cenowe – dorzuca.
Niewątpliwie, pozytywne zmiany też są zauważane – m.in. jeżeli chodzi o dostępne w sieci pieczywo czy mięso (choć już oferta warzyw i owoców w oczach klientów uległa pogorszeniu). Ba, 11 proc. respondentów zaznaczyło w ankietach, że podoba im się „wszystko, ogólnie”. Badanie sygnalizuje też, że akcje promocyjne i wyprzedażowe w sieci mogą w przyszłości być mniej intensywne niż dotychczas – gdyż zaledwie co dziesiąty z respondentów przyznał, że przyciągają go do sieci niecodzienne okazje cenowe.