Ambicje tureckiego koncernu Eti są potężne: już w pierwszej kolejności Turcy chcą rzucić do polskich sklepów 35 produktów – zarówno słodyczy, jak i słonych przekąsek. I liczą, że na rynku, na którym globalni i rodzimi gracze okopali się już lata temu, dokonają rewolucji.
Nad Bosforem Eti sprzedaje produkty o łącznej wartości 1,3 mld euro – czyli dobrych 6 miliardów złotych. W segmencie ciastek koncern ma tam 40 proc. udziału, wcale nie gorzej w innych częściach rynku. Istniejąca od 1961 roku firma jest więc potentatem.
Teraz koncern szykuje się do ekspansji. Przyczółkiem była Rumunia, gdzie Eti pojawił się w 2014 r., m.in. budując fabrykę (w 2015 r.), z której dostarczane będą produkty na polski rynek. Zainteresowanie polskim rynkiem potwierdziło się natomiast ostatniej jesieni, kiedy to Turcy potwierdzili, że pojawią się na polskim rynku.
Tak też się stało. Operacjami Eti nad Wisłą oraz kilkudziesięcioosobowym zespołem ma pokierować Aleksandra Chrzanowska, menedżer z doświadczeniem m.in. z Marsa – jednego z naszych rynkowych potentatów, obok Ferrero i Mondeleza. To przede wszystkim ich kosztem Turcy będą podbijać polski rynek. Inwazja zacznie się w II kwartale br., od 35 produktów – w tym batonów czekoladowych, ciastek, herbatników, słonych przekąsek i wyrobów dla dzieci pod 10 markami.