37 proc. szefów zdecydowało o odrzuceniu kandydata z powodu niewłaściwego stroju – takie są wyniki badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii. Nie miejmy jednak złudzeń: nad Wisłą jest podobnie, polscy menedżerowie bywają nawet bardziej restrykcyjni. I tu, i tam kluczową rolę odgrywa nie to, co mamy do powiedzenia, lecz wrażenie, jakie zrobimy na rekruterze czy przyszłym pracodawcy.
A na wrażenie składają się czynniki niewerbalne, w szczególności mowa ciała i ubiór. Ten ostatni powinien pasować do specyfiki organizacji, do której aspirujemy. Podobno dwóch na trzech szefów przyznaje otwarcie, że z dwóch porównywalnych kandydatów wybierze tego lepiej ubranego.
Paweł Pełtak, recruitment manager IT w firmie People, jest przekonany, że proces selekcji nie sprowadza się wyłącznie do sprawdzania „twardych” umiejętności kandydatów. – Zdarza się, że nieadekwatny do sytuacji strój czy nieschludny wygląd mogą wzbudzić wątpliwości rekrutera co do umiejętności odnalezienia się potencjalnego pracownika w nowym środowisku pracy – kwituje Pełtak.
Według niego dress code zależy od specyfiki firmy i branży. Branża IT nie przywiązuje większej uwagi do oficjalnego stylu, ale bank czy firma konsultingowa zwróci już na to uwagę, nawet jeżeli będzie chciała zatrudnić uzdolnionego informatyka. – Choć więc wymaganie formalnego stroju od specjalisty IT jest już raczej niespotykane, to informatyk pojawiający się w crocs'ach na rozmowie rekrutacyjnej w banku raczej nie zostanie zatrudniony – twierdzi ekspert firmy People. – Warto więc znać zasady niepisanego dress code'u lub jego braku w organizacji, do której aplikujemy. W razie wątpliwości polecam zapytać rekrutera – podsumowuje.
Od formal attire po active Hierarchię dress code otwiera najbardziej formalny wariant – formal attire. W wersji wieczorowej chodzi o czarny frak białą lub czarną muszką; w wersji dziennej – męski żakiet z kamizelką lub garnitur z żakietem i kamizelką. To jednak rzadkość stosowana na wyjątkowe okazje. W przypadku rozmów kwalifikacyjnych częściej spotkamy się z wymogiem zastosowania stroju informal (to w przypadku np. dyplomacji) – bardzo ciemny garnitur z jasną koszulą i ciemnym krawatem; albo też stroju business wear/attire.
Wraz z rozluźnianiem się modelu pracy w firmach technologicznych oraz modelu start-upowego w firmach z tych rynków pojawiła się możliwość korzystania ze stroju casual (swobodnego, weekendowego), a nawet active – czyli, w gruncie rzeczy, sportowego.
O tym, z jakim dress code będziemy mieli do czynienia w firmie, można przekonać się przeglądając dostępne zdjęcia z firmy – np. na jej profilach w mediach społecznościowych, w publikacjach na jej temat; wypuszczając się na rekonesans w godzinach, w których praca w danej firmie zaczyna się lub kończy, czy wreszcie – wprost pytając o to rekruterów. W przypadku dużych korporacji jest szansa na sformalizowane wskazówki w formie look booka.
– Strój na rozmowę kwalifikacyjną warto dopasować do przyszłego miejsca pracy. Formalny dress code sprawdzi się na rozmowie o pracę np. w kancelarii, z kolei w branży kreatywnej nie będzie on wymagany – podkreśla Michał Koszek, stylista mody i dziennikarz. – Najważniejsze, żeby nie czuć się „przebranym”, strój powinien dodawać pewności siebie – stwierdza.
Hipsterska fryzura a kołtun
Jeżeli od waszej ostatniej rozmowy kwalifikacyjnej upłynęło już kilka dobrych lat, można też sprawdzić, czy standardy nie uległy zmianie. Coraz mniej formalnie robi się w branży reklamowej, która kiedyś niewiele odbiegała stylem ubioru od stylu korporacyjnego, a dziś przychylniej patrzy na mniej formalne kreacje. Ale i w części dużych koncernów business formal ustępuje business casual. To skutek m.in. formalnych zmian pokoleniowych, m.in. pokolenia millenialsów, które do tych sztywnych form ma olbrzymi dystans.
– Przesada i brak naturalności nigdy nie będą odczytane na twoją korzyść – przestrzegają eksperci. Dlatego nawet styl casual wymaga wyprasowania ubrań, które na siebie zakładamy, zadbania o to, by buty nie były znoszone i zachowania standardów higieny. Choć ciemne kolory miały uchodzić niegdyś za eleganckie i „biznesowe” - to kryterium nieco się rozluźniło w ostatnich latach. Co jednak nie znaczy, że „żarówiaste” barwy będą mile widziane. Wreszcie fryzura – w czasach hipsterskich potrafiąca być dziełem sztuki sama w sobie: różnica między chaosem pozornym i wystudiowanym, a spontanicznym porannym kołtunem wciąż jest olbrzymia. I bardzo widoczna.