Pomysł na aplikację, mającą zakasować Sympatię, Badoo, Tindera i całą resztę pojawił się kilka dni temu na facebookowym forum Rozmowy o startupach. Jak twierdzi twórca projektu, Adam Turski, cały ostatni rok zajęło dopracowanie aplikacji i znalezienie inwestora, a już na przełomie lutego i marca nowa apka ma zacząć podbój internetu. Szkopuł w tym, że pomysł może budzić wątpliwości co do funkcjonalności i szokować niezbyt subtelną, na granicy „końskich zalotów”, erotyczną symboliką.
Romantycznie, albo i wręcz przeciwnie: Erotrip ma rozwiązywać problemy, jakich nie załatwiają inne aplikacje randkowe. Fot. 123rf.com
Reklama.
Aplikacje i portale randkowe to jeden z najbardziej opłacalnych biznesów w sieci. Erotrip chce uszczknąć kawałek tego tortu. Fot. 123rf.com / Facebook
Jedna z wizualizacji serwisu Erotrip, jakie znalazły się na facebookowym forum Rozmowy o start-upach. Fot. Facebook
Twórca Erotrip zapowiada dwie najważniejsze funkcjonalności swojego projektu. Pierwsza to przejazdy, gdzie „z odpowiednim wyprzedzeniem” użytkownik informuje, gdzie i kiedy będzie. –Twój przejazd zobaczą wszystkie dziewczyny po trasie twojego przejazdu oraz, oczywiście, z miejscowości docelowej. Takie połączenie Badoo z BlaBlaCarem dla dorosłych – charakteryzował na forum Turski.
Erotrip - nowa aplikacja randkowa
Druga funkcjonalność to hotline: „krótkie ogłoszenia tekstowe docelowo służące do zamieszczania propozycji spotkań dziś w swojej okolicy. Czyli to, co mamy na czaterii od wielu lat, tyle że twoja wiadomość nie znika z ekranu po 5 sekundach w natłoku dziesiątek innych, tylko jest widoczna przez 24 h” – wyjaśniał twórca. Innymi słowy, jeżeli pierwsza pozwoli zaplanować randkę z wyprzedzeniem, to druga funkcjonalność będzie służyć do spontanicznych spotkań, co do których decyzja zapadać będzie – nomen omen – na gorąco.
Tutaj pełno gorących lasek
Adam Turski zapewnia, że jego aplikacja to rewolucja. – Erotrip – nieważne, czy pod tą nazwą, czy inną, wywróci branżę do góry nogami – komentuje dla INN:Poland przedsiębiorca. Zapewnia, że przejazdy załatwiają problemy, które w innych rozwiązaniach internetowych dla randkujących lub poszukujących partnerów, nie zostały we właściwy sposób wprowadzone. Chodzi zwłaszcza o dyskrecję (w trakcie przejazdu prawie nie sposób natknąć się na jakichś znajomych).
– Szczególnie jest to ważne dla dziewczyn z oczywistych względów. Praktycznie nie ruszając się z domu mogą poznać fajnych chłopaków, np. z drugiego końca Polski, którzy być może raz w życiu będą przejeżdżali przez ich mieścinę i właśnie dzięki Erotrip się o tym dowiedzą – zapewnia twórca apki. – Wszystko w ładnym wydaniu, bez hardkorowych zdjęć, bez zbędnego Disneylandu i nikomu niepotrzebnych reklam cudownych środków na powiększanie wszystkiego itp. – zastrzega.
– Fakty są takie, że wszystkie portale z branży, i nie tylko, mówią nam, kto jest w okolicy, co w oczywisty sposób koliduje z dyskrecją – dowodzi Turski, odpowiadając na pytania INN:Poland. – To znaczy, mówią nam tylko: „tutaj pełno gorących lasek z twojego miasta czeka na ciebie, tylko się zaloguj i zapłać nam”. Wiadomo, że to lipa, dlatego utrzymują się głównie z botów, naciągania i reklam – dodaje. W Erotrip użytkownicy będą dodawać przejazdy, zachęcając „drugą stronę” do sprawdzania, „kto i gdzie będzie”. – Każda strona otrzyma wymierną korzyść, a czy to się przyjmie, to już czas pokaże – kwituje.
Szlachta nie pracuje
Los posta, który pojawił się na Rozmowach o startupach nieco jednak podważa optymizm twórcy aplikacji. Choć wrzucone przez Turskiego informacje rozgrzały grupę do czerwoności – liczba komentarzy wraz z poszczególnymi wątkami poszła w kilka setek – to w olbrzymiej mierze użytkownicy krytykowali pomysł w całości lub poszczególne jego elementy. W najlepszym przypadku pisali kąśliwe uwagi i ironiczne żarty.
Na pierwszy ogień poszło logo aplikacji, z wkomponowaną kopulującą na stojąco parą kochanków („Grafik płakał, jak projektował”; „do tej tematyki to chyba powinien być cieplejszy kolor”; „osoba, która uważa się za kogoś na poziomie, nie sięgnie po produkt z kopulującą parą”). Nazwa kojarzyła się z Ekotrip („brzmi jak pralnia”) lub Eurotrip („przez chwilę zastanawiałem się, czemu tyle komentarzy pod postem o podróżowaniu po Europie”). Siermiężność symboliki i ograniczona funkcjonalność została uznana za odstraszającą lub nawiązującą do portali typu gdziestoja.pl – czyli zakamuflowanych form uprawiania prostytucji.
Krytyka nie bez kozery, bo większe znaczenie od dostępnych funkcjonalności może mieć estetyka i skojarzenia z serwisem. – Targetuj na „wolny” i „szlachta nie pracuje” w przypadku kobiet, a w przypadku mężczyzn: owner i 35+ – ironizował jeden z uczestników dyskusji. – Brzmi jak serwis, gdzie z czasem trzeba czatboty zatrudnić, żeby ukryć brak kobiet – dorzucał inny.
Wątpliwości budzą potencjalne kłopoty z dystrybucją – bowiem reakcją AppStore czy Google Play na Erotrip może być – dla kontrastu – chłodna. Twórcy mogą mieć kłopoty z przepisami dotyczącymi m.in. ochrony danych osobowych. W grę wchodzą też potencjalne obawy związane z bezpieczeństwem randkujących w ten sposób użytkowników: już w przypadku Ubera straszono napastowaniem kobiet, trudno zatem oczekiwać, by w przypadku dosyć przygodnych z założenia kontaktów było inaczej. Dochodzi też jeszcze inny kłopot, jak to metaforycznie ujmuje jeszcze jedna z wyzłośliwiających się osób: „baza wirusów została zaktualizowana”.
Turski przyjmuje krytykę z pokorą, choć od pewnej chwili przestał już dyskutować z użytkownikami forum. – Na szczęście na priv pisano już konkretne i rzeczowe wiadomości – przyznaje. – Nawet pojawiła się spora zmiana, którą wymyśliłem dzięki temu hejtowi, trzeba czerpać ze wszystkiego – dorzuca.
Potencja(ł) rynku
Wbrew przypuszczeniom części użytkowników projekt nie jest żartem. Firma Erotrip.pl została zarejestrowana w ubiegłym roku, jej siedziba znajduje się w Łodzi przy Piotrkowskiej, o krok od Politechniki Łódzkiej, właścicielem spółki jest Adam Turski. Internetowa domena została zarejestrowana i zarezerwowana, choć nie jest dostępna – serwis żąda autoryzacji. Jak twierdzi inicjator projektu, ma ruszyć na przełomie lutego i marca, a więc w ciągu kilku najbliższych tygodni.
Można wydziwiać nad koncepcją i estetyką Erotrip.pl, ale jednego nie można pomysłowi odmawiać: potencjału. W Polsce funkcjonuje coraz więcej portali i aplikacji służących do randkowania lub poszukiwania partnerów – na życie i na chwilę. Trzy miliony Polaków dosyć regularnie korzysta z tych rozwiązań, ponad trzy razy tyle miało z nimi styczność. 70 proc. użytkowników wierzy, że dzięki „internetom” będzie mogła znaleźć partnera na stałe.
Mało tego, jak wynika z opublikowanego w październiku zeszłego roku badania wywiadowni gospodarczej Bisnode, portale czy aplikacje randkowe są przedsięwzięciami bardziej dochodowymi od portali horyzontalnych: koszty są niższe, treści powstają oddolnie, marże są zatem wyższe, potrafią sięgać ponad połowy wpływających kwot. – Rynek portali internetowych może być warty nawet od 60 do 100 mln złotych – twierdzi Tomasz Starzyk z Bisnode Polska.
A będzie jeszcze gorzej. – Żyjemy w takich czasach, gdzie nowe technologie są już częścią naszego życia – przekonywała swego czasu w rozmowie z PAP dr Julita Czernecka z Uniwersytetu Łódzkiego. – 30- czy 40-latkowie nie mają czasu na spotkania w realu, szukają więc kontaktu przez fora internetowe, portale, aplikacje – dodawała. Nawet jeżeli Erotrip.pl wyląduje w jakiejś rynkowej niszy, firma ma więc wszelkie szanse na to, żeby w przyszłości na tym rynku zafunkcjonować.