Znak czasów: w dwustu warszawskich autobusach komunikacji miejskiej zainstalowano ładowarki, pozwalające naładować telefon komórkowy (lub inne urządzenie ładowane za pomocą kabla USB). Oznacza to w sumie czterysta gniazdek, z których można skorzystać w chwili największej potrzeby. A jak wiadomo jest nią komunikat: „pozostało 5 procent baterii”.
Jak trwoga, to do Boga – a jak komórka pada, to do autobusu. „Miejskie zakłady Autobusowe wychodzą naprzeciw potrzebom swoich pasażerów, którzy boją się utraty dostępu do swoich urządzeń” – donosi w komunikacie zamieszczonym na swoich stronach internetowych Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie.
Komunikatory, słuchanie muzyki, przeglądanie stron internetowych – urządzenia o najsłabszych bateriach, poddawane takiej ciągłej presji, wytrzymują zaledwie kilkanaście godzin. Dlatego też zarządcy stołecznego transportu publicznego postanowili pospieszyć z odsieczą ich właścicielom.
Na pierwszy ogień pójdą pasażerowie autobusów, kursujących z zajezdni „Ostrobramska”. Z tej lokalizacji wyjeżdża w sumie około trzystu pojazdów, więc nie we wszystkich będzie można korzystać z możliwości darmowego doładowania smartfona. Z drugiej jednak strony, Miejskie Zakłady Autobusowe zapowiadają, że wszystkie nowe pojazdy będą wyposażone w ładowarki USB – co oznacza 160 kolejnych gniazdek w przeciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Można też zakładać, że stopniowo modernizowany będzie starszy tabor.
Wbrew pozorom MZA nie jest jednak w awangardzie technologicznej rewolucji: Szybkie Koleje Miejskie wprowadziły gniazdka USB do ładowania urządzeń mobilnych już jesienią 2015 roku. Z drugiej jednak strony, MZA próbują nie zostawać w tyle – w ponad tysiącu pojazdów oferuje bezpłatny dostęp do Wi-Fi, instalacje takie są też standardowym wyposażeniem nowo zamawianych pojazdów.