Oficjalne maile i teksty marketingowe wielu firm aż roją się od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. To świadczy o niechlujności ich twórców i psuje budowany z mozołem wizerunek. Poprosiliśmy językoznawcę o wskazanie najczęstszych grzechów językowych naszych rodaków.
Nadużywanie wielkich liter
W wielu tekstach marketingowych można zobaczyć takie zwroty, jak „Klienci firmy”, „Partnerzy spółki”. W przepisach kulinarnych ich twórcy radzą nam, by użyć „bułki Kajzerki”, „mąki Wrocławskiej” etc. To bardzo popularne błędy.
– Pisownia wielkich i małych liter jest rozchwiana, szczególnie wariantywne zapisy można spotkać w tytułach, śródtytułach, instrukcjach, tekstach użytkowych, a nade wszystko – w nazwach zawodów – mówi w rozmowie z INN:Poland dr Marcin Poprawa z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
Pytamy go, skąd wzięła się taka dziwna moda. Dr Poprawa nie ma wątpliwości.
– To wpływ internetu na język, a także zatarcie granicy między polszczyzną oficjalną a potoczną. Użytkownicy języka powielają różne modne zjawiska językowe. Jednym z nich jest przypisywanie terminom, głównie zapożyczonym z języków obcych, funkcji nazw własnych, które zwyczajowo wyróżniamy wielką literą – mówi nam.
Pisownia „nie” z rzeczownikami
- Ten problem dotyczy przede wszystkim komunikacji urzędowej czy marketingowej, ale coraz częściej pojawia się w innych odmianach polszczyzny – twierdzi dr Poprawa.
Chodzi o niepoprawną rozdzielną pisownię takich słów, jak niezapłacenie, niezrobienie, niewniesienie. Użytkownicy języka bardzo często kojarzą rzeczowniki tego typu z czasownikami i dlatego przeczenie „nie” zapisują rozdzielnie. Reguły ortograficzne mówią: „nie” z rzeczownikami piszemy łącznie, a z czasownikami – rozdzielnie.
Skąd bierze się ten popularny błąd?
– Wiele osób słusznie wyczuwa w takich rzeczownikach pochodzenie odczasownikowe. Takich słów jest mnóstwo, przykłady można mnożyć. Musimy pamiętać, że norma językowa nakazuje pisownię łączną – przypomina dr Poprawa.
Interpunkcja
Jest różnica pomiędzy wyrażeniem „jedzmy dzieci a „jedzmy, dzieci”, nieprawdaż? Tymczasem wiele osób zapomina o stawianiu przecinków i kropek. Często wstawiają dodatkową spację przed przecinkiem lub kropką. To błędy.
Inni z kolej przesadzają ze znakami interpunkcyjnymi, wychodząc prawdopodobnie z założenia, że lepiej w tekście wstawić za dużo przecinków, niż jakiś pominąć.
– Można powiedzieć, że interpunkcja jest odzwierciedleniem logiki tekstu, rozłożenia myśli. Popełniamy bardzo dużo błędów interpunkcyjnych, a najbardziej kłopotliwym zjawiskiem okazuje się tzw. interpunkcja prozodyczna. Zjawisko to polega na tym, że często błędnie wyróżniamy przecinkiem te części zdania, które wypowiedzielibyśmy na jednym oddechu. Reguły interpunkcji opierają się na zasadach budowy gramatycznej zdania, a nie na zasadach ich frazowania – konkluduje Marcin Poprawa.
Witam i pozdrawiam
Naukowiec zwraca również uwagę na problem form grzecznościowych w korespondencji. W korespondencji oficjalnej nie powinno się używać takich zwrotów, jak "witam" na początku i „pozdrawiam” na końcu. Dr Poprawa radzi, by mejle zaczynać od słów „Szanowny Panie”, „Szanowna Pani”, „Szanowni Państwo”, a kończyć zwrotami typu „z wyrazami szacunku”.
Kiedy zapytałem dr. Poprawę, jakimi słowami zakończyć e-maila, zwrócił uwagę na odmianę słowa „e-mail”.
– Wywołał pan wilka z lasu – śmieje się naukowiec. Okazuje się, że większość ludzi podczas odmiany tego słowa używa końcówki dopełniaczowej (kogo? czego?) zamiast biernikowej (kogo? co?). Jedynie w zdaniach z zaprzeczeniem, np. „nie dostałem e-maila”, używamy końcówki dopełniaczowej „-a”.
Odmiana nazwisk
Okazuje się, że wiele osób unika odmieniania nazwisk w obawie przed ich przekręceniem lub użyciem niewłaściwej formy. Przykład? To tak, jakby nasz rozmówca dostał pismo ze zdaniem „Prosimy pana Marcina Poprawa o…”.
– Językoznawcy zachęcają do odmieniania nazwisk polskich. Co więcej, nie jest to przecież trudne, gdyż nazwiska odmieniają się podobnie jak rzeczowniki czy przymiotniki pospolite – twierdzi dr Poprawa.
A jeśli mamy problem?
Okazuje się, że porad językowych można zasięgnąć nawet telefonicznie – w Telefonicznej Poradni Językowej, która działa przy Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Niedawno jej działalność – prowadzona od 1973 roku – została wznowiona.
– Zauważyliśmy, że telefonów jest mniej więcej tyle samo, co wcześniej, ale zmienia się zakres zadawanych pytań. Prawdopodobnie przyczyną jest to, że w internecie przybyło portali z poradami językowymi. Nie wszystkie prowadzone są przez językoznawców, stąd też użytkownicy mają problem z interpretacją problemów językowych. W sieci pojawia się również wiele wydawnictw słownikowych, ale nie wszystkie z nich mają status wydawnictw naukowych. Osoby dzwoniące do naszej poradni zwykle mają kłopot z dotarciem do wiarygodnych źródeł poprawnościowych – mówi dr Poprawa.
Dodaje też, że zainteresowanie poprawną polszczyzną - wbrew pozorom - nie maleje.
– Użytkownicy posługują się różną wiedzą językową i mają różne postawy wobec języka – od refleksyjnej, przez potoczną po naiwną. Ta postawa zmienia się w zależności od wykształcenia, wykonywanego zawodu, a także w zależności od sytuacji komunikacyjnej, w której powstają teksty (oficjalnej lub potocznej). Pocieszające jest jednak to, że profesjonaliści w różnych zawodach chcą posługiwać się również językiem na miarę profesjonalistów! Z wielkim szacunkiem podchodzą zatem do kultury języka – podsumowuje ekspert.