Praca w Biedronce może być dochodowym zajęciem – przekonują przedstawiciele sieci. Okazuje się, że 88 proc. pracowników sieci ma etat. Pozostali pracują na innych umowach i chętnie biorą niedzielne zmiany. To w nich może uderzyć zakaz handlu w niedziele. Biedronka sypnie jednak kasą, by pracownicy na nowej nocnej zmianie mogli spokojnie dojechać do pracy. Sieć rozważa również dowożenie ich taksówkami.
– Jesteśmy w gronie sieci spożywczychpłacących najlepiej w kraju. Nowo przyjmowana osoba na stanowisko sprzedawcy kasjera otrzymuje od 2650 zł do 3250 zł brutto, w zależności od miasta. Nasi pracownicy zarabiają dziś o 350 zł więcej niż w roku ubiegłym i więcej, niż zarabiają chociażby nauczyciele – mówi Jarosław Sobczyk, dyrektor personalny i członek zarządu Jeronimo Martins Polska, właściciela sieci Biedronka.
Sobczyk w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej dodaje, że pracownik po roku pracy dostaje dodatek w wysokości 100 zł brutto, po trzech latach wzrasta on do 200 zł brutto.
Sobczyk twierdzi, że sieć nie szuka sposobów obejścia zakazu handlu w niedziele. W ten dzień w Biedronce realizowane jest mniej, niż 1/7 tygodniowego obrotu. Dyrektor personalny zaznacza, że sieć oczywiście odczuje skutki nowej ustawy, pracuje więc nad zmianami w organizacji pracy sklepów.
Zaznacza, że i tak najbardziej odczują to klienci, którzy przez 20 lat robili zakupy w niedziele i nikogo to nie dziwiło. Zdaniem Sobczyka konsumenci zaczną po prostu robić większe zakupy w inne dni tygodnia.
Dyrektor personalny dodaje, że szeroko komentowana decyzja sieci o wprowadzeniu nocnej zmiany z niedzieli na poniedziałek jest konieczna, by zdążyć z przygotowaniem sklepu do otwarcia w poniedziałkowy poranek. Twierdzi, że w 700 sklepach Biedronki (z 2820 działających w tej chwili) i tak działa już nocna zmiana i pracownicy nie mają z tym większych problemów.
Sobczyk mówi, iż rozważa ułatwienie pracownikom dotarcia w nocy do pracy – sieć może wynająć busy dla pracowników albo dawać im bony na taksówki lub zwroty za dojazd własnym samochodem. Takie rozwiązania już działają.
Dyrektor odnosi się też do kwestii płacowych. Jego zdaniem Biedronka na tle innych sieci handlowych płaci bardzo dobrze. Pracownik sklepu zarabia więcej od nauczyciela.
– W naszej firmie 88 proc. osób jest zatrudnionych na pełen etat. To oznacza, że pozostali wybrali pracę w innym wymiarze – mówi Jarosław Sobczyk.
Dodaje, że te 12 proc. może być ofiarami zakazu handlu w niedziele, bo są to m.in. studenci, którzy w pozostałe dni tygodnia mają inne zajęcia i stracą część źródła zarobku.