Projekt nowej ustawy o jawności życia publicznego w Polsce budzi mnóstwo obaw. Przede wszystkim dlatego, że tworzy mnóstwo furtek pozwalających zajrzeć za kulisy działalności przedsiębiorstwa, pod rozmaitymi pretekstami.
– Nie sądzę, by ta ustawa miała pozytywne skutki dla współpracy polskich firm z ich zagranicznymi partnerami. Gospodarka potrzebuje zaufania, a nie kolejnych niedopracowanych regulacji – tak podsumowuje proponowane nowe przepisy ekspert rynku kapitałowego, Andrzej Nartowski, na łamach gazety „Rzeczpospolita”.
Kontrowersje budzi szereg zapisów w projekcie. Chodzi m.in. o rozszerzenie listy osób uznanych za „pełniące funkcje publiczne”, swobodniejszy dostęp do informacji (dotychczas chronionych prawem do ochrony prywatności osoby fizycznej czy tajemnicy przedsiębiorcy) przy postępowaniach administracyjnych takich, jak refundacja leków lub ubieganie się o koncesję. Nawet jeżeli międzynarodowe koncerny mają już pewne procedury, pozwalające dostosować się do podobnych wymogów, w sporej mierze o wyciekaniu informacji decyduje ich praktyczne stosowanie.
Ale to zaledwie początek kłopotów, jakie będzie miał biznes funkcjonujący w warunkach ostrej rywalizacji. Większa jawność i obostrzenia będą funkcjonować również w firmach, w których Skarb Państwa ma nawet symboliczny, mniejszościowy udział. Menedżerowie takich firm nie tylko mieliby składać oświadczenia majątkowe, ale mieliby też zakaz łączenia funkcji członka zarządu z innymi zajęciami pod rygorem odpowiedzialności karnej.
Jakby tego było mało, nowa ustawa wprowadza też szeroki zakres ochrony sygnalistów – czyli pracowników ujawniających naruszenia prawa w swojej firmie. Tak szeroki, że zdaniem cytowanych przez „Rzeczpospolitą” ekspertów, uniemożliwi np. zwalnianie osób, które jedynie chcą się uchronić przed zwolnieniem. – W modelu amerykańskim pracodawca musi wprawdzie obalić domniemanie, że zwolnienie danej osoby jest związane z jej działalnością jako sygnalisty, i wykazać prawdziwość podawanych powodów uzasadniających zwolnienie, ale zachowuje taką możliwość – podkreślał ekspert kancelarii Baker McKenzie, Radosław Nożykowski. W świetle nowej ustawy, szanse na to będą niewielkie.
– Na decyzje inwestycyjne bardziej będą wpływać czynniki natury fundamentalnej: obniżenie poczucia bezpieczeństwa wskutek skłócenia się z ostatnimi sojusznikami, możliwe obniżenie niezależności sądów, możliwości ograniczenia napływu środków unijnych czy też pozostawanie na obrzeżach UE w wielu obszarach integracji – cytuje dziennik prezesa Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, Mirosława Kachniewskiego. Cóż, nowy projekt to jedynie jeszcze jedeń „kamień do ogródka”.