
Reklama.
Choć ten swoisty ranking oparty jest na cenach energii z początku roku – to w przeciwieństwie do bitcoina, w tej branży stawki są dosyć stabilne. W przypadku Polski analitycy Elite Fixtures wyceniają koszt zużytej na jednego bitcoina energii na równowartość 6931 dolarów. Co oznacza, że opłacalność kopania bitcoinów nad Wisłą jest już minimalna (9 lutego, w piątkowe południe, bitcoin był warty 8100 dolarów), a nawet potrafi spaść poniżej progu opłacalności – jak w poniedziałek 5 lutego, kiedy na niektórych giełdach kryptowalutowych płacono za bitcoina poniżej 7 tysięcy dolarów.
W efekcie inwestowanie w kopanie bitcoinów staje się sportem dla mieszkańców krajów najbiedniejszych lub tych, w których energia elektryczna jest dobrem subsydiowanym. Z rankingu Elite Fixtures wynika, że „górnicy” z Polski mogliby migrować po prostu na wschód – na Białorusi koszt prądu zużywanego na wykopanie jednego bitcoina to równowartość 2177 dol., na Ukrainie nawet mniej – około 1852 dolarów.
Raj dla kopaczy kryptowaluty
O zgrozo, rajem dla górników byłaby Wenezuela – tam energia elektryczna wydaje się być najtańsza na świecie, koszt wykopania bitcoina przekłada się na kwotę, bagatela, 531 dolarów. Rzecz w tym, że desperat chętny do kopania w rządzonym przez Nicolasa Maduro państwie musiałby się pogodzić z deficytem wszelkich innych dóbr i niestabilną sytuacją polityczną. Na przeciwnym biegunie jest Korea Południowa – tam koszy wydobycia bitcoina dawno przebiły pułap opłacalności i wynoszą 26 tysięcy dolarów.
O zgrozo, rajem dla górników byłaby Wenezuela – tam energia elektryczna wydaje się być najtańsza na świecie, koszt wykopania bitcoina przekłada się na kwotę, bagatela, 531 dolarów. Rzecz w tym, że desperat chętny do kopania w rządzonym przez Nicolasa Maduro państwie musiałby się pogodzić z deficytem wszelkich innych dóbr i niestabilną sytuacją polityczną. Na przeciwnym biegunie jest Korea Południowa – tam koszy wydobycia bitcoina dawno przebiły pułap opłacalności i wynoszą 26 tysięcy dolarów.