Rynek eko-warzyw rośnie w oszałamiającym tempie, ale nie wszyscy są przekonani co do zdrowotnych walorów tej żywności. Jeden z użytkowników portalu Wykop postanowił sprawdzić, co w rzeczywistości zyskujemy, kupując warzywa z ekologicznych gospodarstw.
Wartość rynku żywności ekologicznej w Polsce szacuje się na 900 mln złotych, a zarobić na nim stara się już w zasadzie każda większa marka. Od 11 stycznia produkty ekologiczne pod szyldem goBio można znaleźć w Biedronce, jeszcze wcześniej podobnym ruchem pochwalił się Lidl. O popularności eko-warzyw niech świadczy zresztą fakt, że w ubiegłym roku Organic Farma Zdrowia otworzyła w Warszawie sklep o powierzchni 500 metrów kwadratowych. – W Polsce nastał już czas na budowę sklepów z ekologicznymi produktami na takich powierzchniach – komentował prezes Sławomir Ochłoń.
Czy żywność eko jest eko?
Ekologiczna żywność jest droższa od zwykłej, ale czy na pewno zdrowsza? Zastanawiać nad tym zaczął się jeden z użytkowników Wykopu. I postanowił to sprawdzić.W obszernym artykule opisuje, że do badań wysłał włoszczyznę ze znaczkiem BIO z Lidla. Kosztowało go to łącznie ok. 1200-1300 zł. Co się okazało? Na początek poszły witaminy. I tutaj mamy lekkie rozczarowanie – w obu próbkach było ich tak mało, że laboratorium ich zwyczajnie nie wykryło.
– Co nie oznacza, że ich tam w ogóle nie ma, a jedynie to, że dane laboratorium ma zbyt wysoką dolną granicę oznaczalności w swoim zakresie akredytacji i w przypadku oznaczenia niższej wartości, takiego wyniku się nie wpisuje – opisuje wykopowicz.
Czy w żywności BIO są pestycydy?
Różnice pojawiły się za to na poziomie obecności pestycydów. – W próbkach BIO wyszło całe zero dla wszystkich zbadanych pestycydów. Nic, null. Ani w jednej, ani w drugiej nic nie wyszło – podkreśla. Nieco gorzej było już w przypadku zwykłej żywności, w której pojawił się Linuron, wykorzystywany do odchwaszczania upraw i Boscalid, który jest składnikiem środków przeciwgrzybicznych.
– Na sam koniec powiem, że po 3 dniach w lodówce włoszczyzna BIO nie wyglądała już tak apetycznie jak pierwszego dnia. Szybko ulega wysuszeniu, marszczeniu się, a nawet czernieniu. Trochę jak taka zwykła marchewka, która przeleżała 2 tygodnie w lodówce, miękka i mało apetyczna. A włoszczyzna zwykła? Po tygodniu wyglądała jak pierwszego dnia – zauważa internauta. I daje konsumentom prostą poradę.
– Warzywa BIO można też zawsze pokroić i zamrozić, bo mrożenie w niewielkim stopniu szkodzi warzywom. Jeżeli natomiast kupujecie warzywa, które mają leżeć dłuższy czas w lodówce, to wybierzcie zwykłe – puentuje.
O komentarz do wyników badań poprosiliśmy również biuro prasowe Lidla. Zamieścimy go, gdy tylko otrzymamy odpowiedź.
AKTUALIZACJA:
W stanowisku przesłanym redakcji INN:Poland Lidl zaznacza, że do podanej informacji mógłby się ustosunkować dopiero po poznaniu metodologii badań, wyników analiz, numerów partii, numerów akredytacji badań i norm.
- Po nawiązaniu relacji handlowej i wprowadzeniu produktów do sprzedaży na bieżąco monitorujemy ich jakość na każdym etapie łańcucha dostaw – rocznie przeprowadzamy ponad 6 000 badań w niezależnych laboratoriach badawczych, a wymagania jakie stawia Lidl dostawcom owoców i warzyw są jeszcze bardziej rygorystyczne od wymagań UE. Firma dopuszcza pozostałości substancji czynnych w wysokości maksymalnie jednej trzeciej poziomu ustalonego przez UE - czyli o 2/3 mniej pozostałości pestycydów będzie w produktach Lidla niż dopuszcza UE (nie dotyczy to BIO=EKO asortymentu, w produkcji którego nie wykorzystuje się w ogóle pestycydów). Warto także zaznaczyć, iż w ofercie sklepów Lidl stale wzrasta udział BIO warzyw i owoców. W asortymencie dostępne są w tym: bio banany, bio jabłka, bio pomarańcze, bio marchew, bio buraki, bio cytryny, bio cukinię, bio dynię Hokkaido - czytamy w komunikacie.
- Warto także podkreślić, iż od dostawców owoców i warzyw wymagamy Certyfikatu GLOBALG.A.P. - dodaje nasza rozmówczyni.