Przedstawiciel fiskusa przyznaje, że skarbówka skrupulatnie czyta to, co się pojawia w internecie. Urzędnicy próbowali nawet znaleźć autora słynnego bloga o handlu w Rzgowie, bo po lekturze komentarzy poważnie obawiali się o jego bezpieczeństwo. Teraz fiskus na ostro zabiera się za wielkie targowiska w Wólce Kosowskiej, Rzgowie i w innych miejscowościach.
Wólka Kosowska, Rzgów, Tuszyn, Jaworzno czy Głuchów – centra handlu w tych miejscowościach są aktualnie pod lupą urzędników skarbowych. Zmasowane kontrole rozpoczęły się w nich stosunkowo niedawno. Efekty są zaskakujące – na przykład do urzędu w Piasecznie w ciągu zaledwie miesiąca trafiło aż 600 wniosków o zalegalizowanie kasy fiskalnej. Stało się to po rozpoczęciu kontroli w centrum handlu w Wólce Kosowskiej. Jednocześnie o 60 proc. wzrosły wpływy z VAT.
– I to przy […] mniejszym obrocie, bo sam zaobserwowałem zdecydowanie mniej klientów i całe alejki zamkniętych stoisk. Co ciekawe, zamiast klientów pojawiali się przedstawiciele innych centrów handlowych, którzy zapraszali niezadowolonych z naszych kontroli handlowców do przeniesienia działalności do siebie. W celu zablokowania takich działań prowadzimy równoległe działania w województwach łódzkim i śląskim. To te regiony stanowią dla nas największe ryzyko – mówi w rozmowie z DGP Piotr Dziedzic, dyrektor departamentu zwalczania przestępczości ekonomicznej w Ministerstwie Finansów.
Tłumaczy przy tym, że dla urzędników nie ma znaczenia narodowość handlujących na lewo.
– Jeśli będzie taka potrzeba, to nawet w środku nocy możemy ściągnąć tłumacza języka wietnamskiego, chińskiego czy tureckiego – twierdzi Dziedzic.
Dodaje jednocześnie, że nie ma mowy o dyskryminowaniu polskich kupców.
– Dla nas nie ma różnicy: albo ktoś płaci podatek, ma kasę fiskalną i stosuje się do swoich obowiązków, albo nie, a wtedy wkraczamy my. W miejscach, gdzie nadal istnieje nielegalna konkurencja, na widok funkcjonariuszy i pracowników KAS uciekają wszyscy, niezależnie od narodowości – mówi w rozmowie z dziennikiem.
Szukali blogera z Rzgowa
Dziedzic przyznaje też, że urzędnicy pilnie śledzą internetowe doniesienia o nielegalnym handlu. Słynny wpis anonimowego blogera o skali nielegalnego handlu w Rzgowie ponoć nie był dla nich zaskoczeniem.
– Bloger wspomniał o konkretnych paniach, które handlowały towarem ze Rzgowa. Sprawdziłem to i jak się okazało, dwa tygodnie przed opublikowaniem tego tekstu były one już przez nas namierzone. Gdy przed świętami rozpoczęliśmy działania w Wólce Kosowskiej, wyjeżdżało stamtąd ok. 10 ciężarówek kurierskich dziennie, załadowanych pod sam dach przesyłkami. Potem był to jeden samochód, załadowany do połowy, a każda przesyłka miała nadawcę, paragon itd. – twierdzi Dziedzic.
Zapewnia też, że bloger nie był zatrudniony przez Ministerstwo Finansów. Dodaje jednak, że urzędnicy próbowali ustalić jego tożsamość, by zapewnić mu ochronę – pod jego wpisem pojawiały się bowiem bardzo konkretne groźby.