zrzut ekranu z AliExpress.com
Reklama.
— Potrzebne jest narzędzie informatyczne, proste do obsługi dla aparatu skarbowego i kupującego. Nabywca deklarowałby wartość sprowadzanego towaru, a system weryfikowałby poprawność danych, linkując do internetowego sklepu — tłumaczy „Pulsowi Biznesu” anonimowy rozmówca.
Z AliExpress korzysta już ok. 5 mln Polaków miesięcznie. Do serwisu przyciągają ich przede wszystkim niskie ceny – wiele towarów wystawionych na platformie jest sprzedawana za ułamek kwoty, jaką trzeba byłoby wyłożyć za ich odpowiednik w Europie. Naszych rodaków nie odstrasza nawet fakt, że większość z nich jest opatrzona logo nieznanych producentów, a część z nich wprost imituje produkty znanych marek.
Napisanie na przesyłce "gift" nic nie daje
Niskie ceny są jednak m.in. wynikiem unikania płacenia podatków. Sprzedawcy wmawiają klientom, że limit zwolnienia od podatku wynosi 22 euro i dzięki zadeklarowaniu takiej kwoty VAT powinni mieć już z głowy. W przypadku napisania na przesyłce „gift” („prezent”) limit zwolnienia od podatku ma natomiast rosnąć do 45 euro. Sęk w tym, że to nieprawda, limit 22 euro obowiązuje wprawdzie na terenie UE, ale z wyłączeniem Francji i Polski.
Dziennik zauważa, że w przypadku kontroli w centrum dystrybucji paczek firm przewozowych służby skarbowe mogłyby w ciemno doliczyć do wszystkich przesyłek z AliExpress 23 proc. VAT. Ministerstwo zarzeka się jednak, że nie ma w planach obławy porównywalnej z kontrolą na targowisku w Rzgowie. Na razie prowadzi rozmowy z firmami kurierskimi, by zbadać skalę zjawiska.