I po apetycie. Klienta znalazła w jogurcie z Lidla obrzydliwy dodatek
Marcin Długosz
23 marca 2018, 16:48·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 23 marca 2018, 16:48
Pani Aleksandra kupiła w Lidlu jogurt truskawkowy marki Pilos. Z jej opisu wynika, że o tym, co znalazła ostatecznie w środku przekonała się organoleptycznie – po prostu wkładając łyżkę z zawartością do swoich ust. Na jej nieszczęście okazało się, że w środku znalazła kilkucentymetrowego robaka.
Reklama.
Zbulwersowana klientka natychmiast zamieściła serię zdjęć na fanpage'u niemieckiej sieci. - Tak i robak czysty – skomentowała natychmiast jedna z internautek. – Tak pani Joanno, czysty. Miałam go w buzi – odparła zniesmaczona klientka.
Trzeba przyznać, że obsługa społecznościowa sieci dyskontów zareagowała podręcznikowo. Już 3 minuty później pani Aleksandra dostała link do formularza reklamacyjnego i informację, jak skontaktować się z działem jakości.
To zapewne jednostkowa sytuacja, zdarza się także innym sieciom, ale Lidl nie ma ostatnio dobrej prasy. Stwierdzenie to jest sumą większych i mniejszych wpadek.
Największy kryzys wizerunkowy sieć przeszła po tym, jak jeden z jej dostawców wywiózł ze swojego zakładu pracownicę z Ukrainy, która dostała wylewu w trakcie pracy, zostawił ją na ławce i wezwał karetkę. Jakby tego było mało, ów dostawca, Jędrzej Cichowlas, był jedną z twarzy akcji "Ryneczek Lidla".